Kamienna
matnia
Nie była w
potrzasku. Już raz mu uciekła, teraz tym bardziej nie miała zamiaru wpadać w
jego brudne łapska. Rozejrzała się po komnacie i zobaczyła dwa przejścia. Jedno
ogromne, wyraziste, rzucające się w oczy, drugie dużo mniejsze, prawie zasypane
głazami. Lara spojrzała na sufit. Sklepienie kolebkowe w jednym miejscu miało
sporą wyrwę. To stamtąd pewnie pochodziły kamienie. Z daleka usłyszała zmęczony
pogonią głos Majora.
- Nie bój
się, maleńka… - Był niedaleko. Zaraz potem doszedł do jej uszu cichy głos
Stoucasa.
- Szefie. Po
co ją zabijać teraz? Niech nas poprowadzi dalej…
- Sprytne. –
podsumował Major. Lara zdenerwowała się i bez zastanowienia zaczęła wrzucać
głazy w mniejsze przejście, następnie sama w nie weszła i zasypała kamieniami.
- Nic wam
nie ułatwię, kurczaczki. – warknęła, odwracając się w stronę korytarza dalej.
Korytarz ten
nie był najwygodniejszym lokalem… pojedynczy, długi i bardzo wąski, z obniżonym
sufitem. Croft bez zastanowienia kucnęła i wślizgnęła się do niego. Następnie
posuwała się ostrożnie w przód. W pewnym momencie miała wrażenie, że brnie już
nawet kilka godzin. Spojrzała zainteresowana na zegarek, robiąc sobie przerwę w
niewygodnej pozycji. A więc czołgała się tylko dziesięć minut! Westchnęła i
ruszyła przed siebie. Dotykając otwartą dłonią ściany, nagle poczuła spore
wgłębienie. Po drugiej stronie muru zauważyła to samo.. - a więc skrzyżowanie.
Nie była w stanie się rozdzielić, chociaż miała ochotę wyjść z siebie i stanąć
obok. Bez zastanowienia wybrała korytarz prowadzący nadal w przód. Po kilku
metrach mogłaby zacząć żałować tego wyboru. Do tej pory sądziła, że już mniej
wygodnie być nie mogło, kiedy nagle poczuła, że korytarz jeszcze bardziej się
zwęził. Nie mogła nawet zawrócić, więc klnąc półgłosem, brnęła dalej. Nagle
westchnęła z ulgą. Sufit podwyższył się na tyle, by dziewczyna mogła kucnąć. I
zrobił się dużo szerszy. Po następnych metrach Lara była w stanie całkowicie wyprostować
plecy i stanąć na wyprostowanych nogach. Zapaliła flarę, bo światło latarki
stawało się coraz słabsze. Jasność
ogarnęła wszystkie ściany korytarza katakumb, dookoła unosił się zapach
zgnilizny i rozkładających się przez wieki zwłok. Kobieta zobaczyła przed sobą cztery
wybitnie grawerowane, starożytne futryny prowadzące do czterech różnych komnat.
Nagle usłyszała głośny krzyk, następnie wybuch. Wiedziała, że musi się
śpieszyć. Major nie rezygnował z nagród, jakie nosiła za sobą moc legendy. Nie
miał zamiaru poddawać się tak łatwo. Dotknęła ścian, po czym znów usłyszała
wybuch. Głośniejszy, jakby mocniejszy.
- Ten idiota
wysadza korytarz… – warknęła sama do siebie, po czym przypomniała sobie, że
musi zachować spokój. Major był szerszy i trudniej było mu zmieścić się w małym
przejściu. Postanowił je sobie powiększyć, Lara nie miała więc wiele czasu do
stracenia.
Nie wiedziała, które przejście powinna wybrać, jednak nie potrafiła
skupić myśli, wymyślając coraz nowsze przezwiska na wroga.
Kolejny
wybuch.
Major był
coraz bliżej. Lara wyciągnęła z kieszeni kawałek papieru, na którym spisaną
miała pierwszą z ośmiu części legendy.
Pierwszy w garść cenny narzuca się wymiernik
Znajdą go więc stratedzy silni, wierni
gwiazdom.
Śród morza i chrztu janowego wysoko małej w
kąty
Bliskojamskie męczeńskiej córy wodza ksiąg
świątyń.
Nie było
czasu na błędy. Dziewczyna, wiedząc o tym, szybko spojrzała na pierwszą
futrynę. Była gładka, tylko jeden jej kawałek miał wygrawerowane koło. Lara nie
potrafiła dopasować koła do legendy. Sprawdziła drugą futrynę. Była cała w
poziomych kreskach.
Kolejny
wybuch.
W powietrzu
już unosił się zapach siarki. Major zaraz dotrze do skrzyżowania. Lara pominęła
drugie drzwi, nie zastanawiając się nad znaczeniem kresek. Była coraz bardziej
poirytowana. Wzrokiem, przy coraz słabszym świetle flary, ogarnęła jednocześnie
trzecie i czwarte futryny przejścia.
- Skup się. –
mruknęła do samej siebie. Trzecia ościeżnica miała po lewej stronie ściany
wyrzeźbiony w cegle symbol zodiakalnej panny.
– Virgo… - wyszeptała. – w legendzie jest mowa o Hypatii, córce
bibliotekarza. Hypatia całe życie była dziewicą… - myślała głośno i, nie
patrząc już na czwartą framugę, weszła w trzecie przejście. W tym samym czasie
usłyszała ostatni huk wybuchu. Major powoli ją doganiał.
Znalazła się
w ciemnej, pustej komnacie pełnej pajęczyn. Odgarnęła dłonią sieci i stanęła na
środku mrocznej krypty. Ściany były puste, gładkie, niewygrawerowane. Tak samo
podłoga. Lara zapaliła kolejną flarę i spojrzała na sufit. Sklepienie było
położone wysoko. Jak na jakiejś mapie krzyżowały się na nim drewniane belki -
niczym południki i równoleżniki - tworząc na ceglanym suficie sieć taką, jaką
można zobaczyć na kartce papieru w kratkę.
Kratki te były jednak puste, niczym nie zdobione. Tylko cegły położone w
czterech kątach sali miały jakieś napisy. Problem w tym, że sufit był dość
wysoko. Lara przymknęła oczy i zaczęła dotykać ścian w poszukiwaniu czegoś, co
mogłoby jej służyć jako podwyższenie.
Znajdą go tylko stratedzy silni, wierni
gwiazdom.
Croft obchodziła
pomieszczenie dookoła, opuszkami palców przejeżdżając po chropowatych,
kamiennych ścianach. Nagle poczuła, że jeden z kloców, z których zbudowane są
mury, był obluzowany. Po za tym posiadał wygrawerowany mały znaczek,
przypominający kształtem gwiazdę.
…silni, wierni gwiazdom.
Bez
zastanowienia spróbowała wysunąć duży kamień. Z całej siły chwyciła za jego boki,
ciągnąc w przód. Kamienny blok nie chciał jednak ustąpić. Szarpnęła mocniej.
Poczuła straszliwy ból w dłoniach, ostra, nieoszlifowana, kamienna powierzchnia
wbijała jej się w ręce, kalecząc je od wewnętrznej strony. Mimo to ciągnęła
mocniej. Czuła, jak kawałki naskórka zahaczają o głaz, odrywając się od skóry
dłoni. Dziewczyna nie poddawała się. Przysuwała go do siebie, szarpiąc coraz
mocniej. W końcu wysunęła go ze ściany. Przesunęła pod pierwszy z kątów
pomieszczenia i wdrapała się na niego. Starała nie spoglądać na zaczynające
krwawić dłonie. Poświeciła latarką na cegłę w rogu sufitu, jedną z czterech, na
której widniał jakiś napis. Odgarnęła dłonią przysłaniającą treść pajęczynę.
- Antares… -
przeczytała. Domyślała się, co to za nazwa. I wiedziała, że będzie potrzebować
pomocy. Nie była przecież wszechwiedząca. Natychmiast uruchomiła swój headset,
starając się nie zabrudzić go krwią. – Zip!
- Lara? Co
jest? Co to za towarzystwo?
- Antares.
Co to jest? – zmieniła szybko temat. Potem mu wszystko wyjaśni.
- Jak?
- Alister
Natla Trent Alister Rutland Egipt Sara. – przeliterowała.
– Antares.
- Już
sprawdzam. Moment… mam. Gwiazda podwójna, najjaśniejsza w gwiazdozbiorze
Skorpiona. Czerwony nadolbrzym.
Lara skupiła
się.
wysoko małej w kąty…
- Nadolbrzym? Odpada… - zeszła szybko z kamienia i przesunęła go w kolejny róg pomieszczenia. Wskoczyła na blok i odczytała napis na kolejnej cegle.
- Gacrux.
- Trzecia co do jasności gwiazda w gwiazdozbiorze Krzyż Południa. Należy do typu widmowego M4 III. Gacrux jest gwiazdą podwójną, jej towarzysz ma jasność 6.4m i typ widmowy A3.
- Co to za gwiazda?
- No przecież mówię…
- Ale jaki ma etap ewolucji?
- Czerwony olbrzym.
Olbrzym. Jak sama nazwa wskazywała, na pewno nie była to mała gwiazdka. Mimo że jak jej siostry, położona była wysoko i w kącie – potwierdzała legenda. Lara zeszła z kloca i przesunęła go dalej. Dłonie piekły jak diabli. Croft nagle zamarła. Usłyszała w korytarzu głos Majora.
- Cztery futryny. Które przejście jest dobre?
- Sprawdźmy wszystkie. – zaproponował Stoucas. Major zawahał się.
- A ta kobieta gdzie polazła?
- Pewnie też gdzieś tu się kręci.
- Okej. Ja wchodzę w pierwsze przejście, a ty stój tu i czekaj. Jeżeli wyjdzie z jakiejś krypty, zabij i przeszukaj. Może zdobyła nasz nawigator.
- Się robi, szefie. – odpowiedział pomocnik. Lara musiała zachować ostrożność i, w miarę możliwości - ciszę. Delikatnie przesunęła kamień pod trzeci z czterech rogów.
- Co tym razem? – zapytał zniecierpliwiony Zip.
- Ciszej. Eta Carinae. Pisz osobno.
- Hiperolbrzym. – mruknął przyjaciel do mikrofonu. Lara przeklęła. Jeżeli ostatni kąt kwadratowego sufitu okaże się być hiperolbrzymem, megaolbrzymem, nadolbrzymem czy czymkolwiek takim, będzie musiała się cofnąć i kombinować dalej. Przesunęła kamienny blok pod ostatni róg sufitu i znów na niego weszła.
- Proxima Centauri. – odczytała z cegłówki i wyszeptała.
- Czerwony karzeł. – odpowiedział z prędkością światła przyjaciel. – Etap bardzo małej i chłodnej gwiazdki.
- Dzięki. Do usłyszenia. – Lara rozłączyła sprzęt. Nie wiedziała, co ma zrobić z odnalezioną zgodnie z treścią legendy częścią sufitu. Delikatnie go popukała, dźwięk wskazywał na to, że pod cegłówką było pusto. Lara już chciała ją wyszarpnąć, kiedy stwierdziła, że nie da rady tego zrobić. Jej brudne, pokaleczone dłonie nie nadawały się do tej roboty. Dopiero teraz zwróciła dokładniejszą uwagę na budowę sklepienia. Belki, które tworzyły kratkę były wciśnięte między inne, gładkie cegłówki. Lara wolała nie sprawdzać, co by było, gdyby zamiast Proximy Centauri wybrałaby jakiegokolwiek olbrzyma. Wyciągnięcie którejkolwiek cegłówki spowodowałoby zawalenie się sufitu, jaki spadłby bohaterce na głowę, przygniatając wszystko drewnianymi belkami i cegłówkami. Lara nie chciała sprawdzać… mógł jednak sprawdzić ktoś inny. Choć było to pewne ryzyko samobójstwa, dziewczyna przesunęła blok kamienny na środek sali i powoli udała się w stronę wyjścia z komnaty. Delikatnie wychyliła się zza futryny i zauważyła Stoucasa przyglądającego się malowidłom ściennym katakumb. Lara chrząknęła głośno, a mężczyzna natychmiast odwrócił się w jej stronę, wyciągając połyskującego w ciemności browninga kaliber dziewięć milimetrów. Dziewczyna mogłaby zrobić to samo, jednak nie miała zamiaru zabijać nieprzyjaciela. Jeszcze nie teraz.
- Zawrzyjmy sojusz. – odezwała się szybko. Stoucas nie był zbyt rozgarnięty, zdziwił się tylko i uniósł dłoń z pistoletem na wysokość głowy Lary. – Jeżeli teraz strzelisz, nigdy nie dostaniecie zdobyczy. No już… zawołaj tego drugiego.
- Szefie!
- Co jest?! – Z pierwszej komnaty wydobył się głos Majora. Mężczyzna musiał być zdenerwowany. Wybrane przez niego pomieszczenie było puste, mimo to złodziej starał się znaleźć ślady dotarcia do artefaktu.
- Bo ta kobieta… - odpowiedział Stoucas. Po tych słowach z pomieszczenia wyszedł Major i spojrzał na Larę trzymaną na muszce.
- Witaj, Laro. Stoucas, durniu, a ty na co czekasz?! Zabij ją.
- Spróbuj. A do końca życia będziesz szukał łupu. – stwierdziła zawadiacko Croft. Nie bała się pistoletu, podeszła do Majora, patrząc na niego z pewnością siebie w oczach. Zbliżyła się do niego i szepnęła mu do ucha. – Chyba, że wolisz przybić mi piątkę i oddać pięćdziesiąt procent zysku.
- Dwadzieścia. – odpowiedział Major.
- Czterdzieści.
- Ona blefuje, szefie! – krzyknął Stoucas.
- Mam rozwiązanie…
- A reszta? – szepnął Major. Ruchem ręki rozkazał przyjacielowi opuścić broń.
- Wszystko w swoim czasie… to jak? Pomożesz? Za czterdzieści procent? – Zapytała, podając mu dłoń. Nie miała zamiaru mówić Majorowi, gdzie szukać reszty złotych nawigatorów, tym bardziej, że sama jeszcze tego nie wiedziała. Nie miała zamiaru pozwolić mu na sprzedanie żadnego z nich, nie chciała też żadnego procentu. Major również nie chciał oddawać jej najmniejszego zysku. W jego planie była śmierć dziewczyny zaraz po tym, jak dostanie do ręki pierwszy z ośmiu znalezisk.
- Umowa stoi. – Major ścisnął jej dłoń, uśmiechając się chtrze. Zanim się obejrzał, miał ubabraną całą rękę krwią wspólniczki.
- Krypta numer trzy, panowie.
- Jejku, jak ty masz biednie w głowie. A to takie proste. Przesuń ten kamulec i wyciągnij cegłówkę z napisem Gacrux. Jest w jednym z rogów. – dyrygowała Croft, stojąc przy wyjściu z komnaty. Major spojrzał na nią niepoważnie.
- Sama nie mogłaś? – Lara wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Pokazała mu zakrwawione dłonie.
- Odwaliłam i tak najgorszą robotę, wyciągając to ustrojstwo ze ściany.
- Dlaczego akurat Gacrux?
- Bo to nazwa gwiazdy.
- A jak to ma się do naszej legendy? – zapytał Major. Ciekawski się znalazł, psiamać – pomyślała. Kobieta była przygotowana na to pytanie.
- To trzecia gwiazda pod względem jasności w gwiazdozbiorze Krzyż Południa. Należy do typu widmowego M4 III. Podwójna.
- Nie kumam.
- Nie musisz.
- Muszę. – Powiedział Major. Zabrał Stoucasowi pistolet i przyłożył jego lufę Larze do skroni.
- Myślałam, że jesteśmy wspólnikami.
- Mów, co wiesz.
- Spokojnie, szeryfie. Już tłumaczę. – ręką odsunęła pistolet od swojej głowy. - Sklepienie dachu ma cztery rogi, mieści się na nim plan krzyża, więc gwiazdozbiór Krzyż Południa pasuje idealnie. Ten sam gwiazdozbiór najłatwiej można dostrzec z Morza Śródziemnego. – Lara modliła się w duchu, aby Major okazał się aż takim kretynem, by dać się przekonać. Ściemniała. Nie miała pojęcia czy Gacrux było widać, będąc na jakimkolwiek morzu.
- To wszystko?
- Oczywiście, że nie. Myślisz, że to takie proste? – dodała dziewczyna przekonująco. – W legendzie pisze też, że pierwszy w garść cenny narzuca się wymiernik. A jak mówiłam kąt z cegłówką Gacruxa jest najbliżej wyjścia z komnaty. Na to już mogłeś sam wpaść, panie kolego. Trochę samodzielności. – stwierdziła. Major opuścił broń już całkowicie i oddał ją Stoucasowi, następnie pchnął kamień w stronę rogu i wszedł na niego.
- Co się stanie, kiedy ją wyciągnę? – powiedział, wskazując na cegłę z napisem Gacrux. Lara spojrzała na niego poważnie.
- Za nią pewne jest łup. Jeżeli będziesz chciał, zabierzesz go. Możesz też zostawić go i wyjść. – stwierdziła, nadal stojąc przy wyjściu. Major ochoczo dorwał się do cegłówki. Palcami próbował ją wyciągnąć. Drgnęła. A razem z nią kilka drewnianych belek, które wspierały konstrukcję sklepienia.
- Mocniej. – zachęcała Lara. Nieprzyjaciel spojrzał na nią groźnie. Dziewczyna postanowiła go podpuścić. Wiedziała, co działa na męską ambicję. – Mi się prawie udało, a ty się guzdrzesz…
- Zamknij się! – krzyknął w odpowiedzi i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie cegłówkę. Kiedy wyciągnął ją do połowy, sufit zaczął się niebezpiecznie trząść. Pierwsze głazy zaczęły spadać. Major zaniepokoił się, odwracając twarz do Stoucasa.
- Co to ma znaczyć?
- Wyciągnij ją! – kibicowała dziewczyna, niezauważalnie robiąc krok w tył. Sklepienie drżało, jedna z drewnianych bel spadła tuż przed stopy Stoucasa. Lara zaczęła się wycofywać w stronę wyjścia, nie miała jednak zamiaru uciekać bez artefaktu spod cegły Proxima Centauri. I wtedy Major ostatni raz pociągnął za kamień. Kiedy tylko ścisnął cegłę w dłoni, zauważył, że pod nią nic nie było, natomiast sufit w całej komnacie zaczął się sypać w błyskawicznym tempie. Głazy i drewniane belki lądowały na ziemi. Major zeskoczył z kamienia, o mało nie obrywając wielkim kamulcem w głowię, i pociągnął Stoucasa za rękę. Wtedy zobaczyli, że Lary już nie ma.
- Za nią! – rozkazał szef.
- Ale gdzie ona…
- Uciekaj! – zmienił polecenie, biegnąc od razu w wysadzony przez siebie korytarz. Nie zauważył, że Croft po prostu wcześniej wbiegła w jedną z wybudowanych obok komnat.
Ściany zaczęły się walić. Lara wyszła z pierwszych drzwi i wróciła do trzeciego pomieszczenia, gdzie cegły nadal spadały na ziemię. Zobaczyła, że w rogu, w którym wcześniej leżała cegłówka z napisem Proxima Centauri, pod ścianą leżał złoty przedmiot o okrągłym kształcie. Dziewczyna rzuciła się na niego szybko, lecz ostrożnie, aby przypadkowo żadna inna cegła go nie zniszczyła. Miała nadzieję, że przedmiot nie zepsuł się od upadku. Uważnie, by nie oberwać już żadną belką i cegłówką, pobiegła po niego, chwyciła w dłonie i, wkładając za pasek, wybiegła z pomieszczenia. Ściany zaczęły drżeć jeszcze bardziej, katakumby zapadały się z każdym kolejnym mrugnięciem coraz mocniej. Croft biegła korytarzem do wyjścia. Z niektórych krypt zaczęły wypadać zabalsamowane zwłoki, co sekundę jakieś kamienne płyty pod wpływem drżenia osuwały się, ze ścian wysypywały się ludzkie szczątki. Croft biegła wciąż przed siebie. Korytarz był łatwiejszy do pokonania po tym, jak Major potraktował go dynamitem.
Rosło w niej napięcie, które gotowe było za chwilę wybuchnąć ze zdenerwowania. Zobaczyła delikatny promień światła dochodzący spod sterty kamieni, które spadły, zagradzając jedyne znane jej wyjście z katakumb. Lara bez zastanowienia zaczęła odgarniać kamienie. Dłonie bolały ją niesamowicie, palce piekły jak diabli, kamienie wbijały się, namnażając cierpienie. Jeden ze spadających głazów upadł, uderzając dziewczynę w kręgosłup. Krzyknęła. Nie, żadna siła jej tu nie ukamienuje! Mimo bólu, jeszcze szybciej zaczęła rozkopywać kamienie, robiąc sobie coraz większe przejście. Gdzieś w głowie mignęło wspomnienie Alcatraz i wzburzenie i nienawiść skumulowały się, wywołując ciarki. Poczuła świeży, poranny wiatr i widziała coraz więcej światła. Odgarniała dalej. W końcu przejście było na tyle duże, by z wysiłkiem się przez nie przecisnąć. Croft nie zastanawiała się, co się stało z Majorem i Stoucasem. Nie chciała odwracać się, by patrzeć jak korytarz jest coraz bardziej zasypywany, a ściany wokół zawalają się jak domino. Z całej siły brnęła w przód, byle zdążyć przecisnąć się przez małą wyrwę w ścianie. Poczuła na twarzy gorące światło, w płucach świeży powiew powietrza, zupełnie inny niż cmentarne zapachy rozkładających się ciał.
Była wolna.
wysoko małej w kąty…
- Nadolbrzym? Odpada… - zeszła szybko z kamienia i przesunęła go w kolejny róg pomieszczenia. Wskoczyła na blok i odczytała napis na kolejnej cegle.
- Gacrux.
- Trzecia co do jasności gwiazda w gwiazdozbiorze Krzyż Południa. Należy do typu widmowego M4 III. Gacrux jest gwiazdą podwójną, jej towarzysz ma jasność 6.4m i typ widmowy A3.
- Co to za gwiazda?
- No przecież mówię…
- Ale jaki ma etap ewolucji?
- Czerwony olbrzym.
Olbrzym. Jak sama nazwa wskazywała, na pewno nie była to mała gwiazdka. Mimo że jak jej siostry, położona była wysoko i w kącie – potwierdzała legenda. Lara zeszła z kloca i przesunęła go dalej. Dłonie piekły jak diabli. Croft nagle zamarła. Usłyszała w korytarzu głos Majora.
- Cztery futryny. Które przejście jest dobre?
- Sprawdźmy wszystkie. – zaproponował Stoucas. Major zawahał się.
- A ta kobieta gdzie polazła?
- Pewnie też gdzieś tu się kręci.
- Okej. Ja wchodzę w pierwsze przejście, a ty stój tu i czekaj. Jeżeli wyjdzie z jakiejś krypty, zabij i przeszukaj. Może zdobyła nasz nawigator.
- Się robi, szefie. – odpowiedział pomocnik. Lara musiała zachować ostrożność i, w miarę możliwości - ciszę. Delikatnie przesunęła kamień pod trzeci z czterech rogów.
- Co tym razem? – zapytał zniecierpliwiony Zip.
- Ciszej. Eta Carinae. Pisz osobno.
- Hiperolbrzym. – mruknął przyjaciel do mikrofonu. Lara przeklęła. Jeżeli ostatni kąt kwadratowego sufitu okaże się być hiperolbrzymem, megaolbrzymem, nadolbrzymem czy czymkolwiek takim, będzie musiała się cofnąć i kombinować dalej. Przesunęła kamienny blok pod ostatni róg sufitu i znów na niego weszła.
- Proxima Centauri. – odczytała z cegłówki i wyszeptała.
- Czerwony karzeł. – odpowiedział z prędkością światła przyjaciel. – Etap bardzo małej i chłodnej gwiazdki.
- Dzięki. Do usłyszenia. – Lara rozłączyła sprzęt. Nie wiedziała, co ma zrobić z odnalezioną zgodnie z treścią legendy częścią sufitu. Delikatnie go popukała, dźwięk wskazywał na to, że pod cegłówką było pusto. Lara już chciała ją wyszarpnąć, kiedy stwierdziła, że nie da rady tego zrobić. Jej brudne, pokaleczone dłonie nie nadawały się do tej roboty. Dopiero teraz zwróciła dokładniejszą uwagę na budowę sklepienia. Belki, które tworzyły kratkę były wciśnięte między inne, gładkie cegłówki. Lara wolała nie sprawdzać, co by było, gdyby zamiast Proximy Centauri wybrałaby jakiegokolwiek olbrzyma. Wyciągnięcie którejkolwiek cegłówki spowodowałoby zawalenie się sufitu, jaki spadłby bohaterce na głowę, przygniatając wszystko drewnianymi belkami i cegłówkami. Lara nie chciała sprawdzać… mógł jednak sprawdzić ktoś inny. Choć było to pewne ryzyko samobójstwa, dziewczyna przesunęła blok kamienny na środek sali i powoli udała się w stronę wyjścia z komnaty. Delikatnie wychyliła się zza futryny i zauważyła Stoucasa przyglądającego się malowidłom ściennym katakumb. Lara chrząknęła głośno, a mężczyzna natychmiast odwrócił się w jej stronę, wyciągając połyskującego w ciemności browninga kaliber dziewięć milimetrów. Dziewczyna mogłaby zrobić to samo, jednak nie miała zamiaru zabijać nieprzyjaciela. Jeszcze nie teraz.
- Zawrzyjmy sojusz. – odezwała się szybko. Stoucas nie był zbyt rozgarnięty, zdziwił się tylko i uniósł dłoń z pistoletem na wysokość głowy Lary. – Jeżeli teraz strzelisz, nigdy nie dostaniecie zdobyczy. No już… zawołaj tego drugiego.
- Szefie!
- Co jest?! – Z pierwszej komnaty wydobył się głos Majora. Mężczyzna musiał być zdenerwowany. Wybrane przez niego pomieszczenie było puste, mimo to złodziej starał się znaleźć ślady dotarcia do artefaktu.
- Bo ta kobieta… - odpowiedział Stoucas. Po tych słowach z pomieszczenia wyszedł Major i spojrzał na Larę trzymaną na muszce.
- Witaj, Laro. Stoucas, durniu, a ty na co czekasz?! Zabij ją.
- Spróbuj. A do końca życia będziesz szukał łupu. – stwierdziła zawadiacko Croft. Nie bała się pistoletu, podeszła do Majora, patrząc na niego z pewnością siebie w oczach. Zbliżyła się do niego i szepnęła mu do ucha. – Chyba, że wolisz przybić mi piątkę i oddać pięćdziesiąt procent zysku.
- Dwadzieścia. – odpowiedział Major.
- Czterdzieści.
- Ona blefuje, szefie! – krzyknął Stoucas.
- Mam rozwiązanie…
- A reszta? – szepnął Major. Ruchem ręki rozkazał przyjacielowi opuścić broń.
- Wszystko w swoim czasie… to jak? Pomożesz? Za czterdzieści procent? – Zapytała, podając mu dłoń. Nie miała zamiaru mówić Majorowi, gdzie szukać reszty złotych nawigatorów, tym bardziej, że sama jeszcze tego nie wiedziała. Nie miała zamiaru pozwolić mu na sprzedanie żadnego z nich, nie chciała też żadnego procentu. Major również nie chciał oddawać jej najmniejszego zysku. W jego planie była śmierć dziewczyny zaraz po tym, jak dostanie do ręki pierwszy z ośmiu znalezisk.
- Umowa stoi. – Major ścisnął jej dłoń, uśmiechając się chtrze. Zanim się obejrzał, miał ubabraną całą rękę krwią wspólniczki.
- Krypta numer trzy, panowie.
- Jejku, jak ty masz biednie w głowie. A to takie proste. Przesuń ten kamulec i wyciągnij cegłówkę z napisem Gacrux. Jest w jednym z rogów. – dyrygowała Croft, stojąc przy wyjściu z komnaty. Major spojrzał na nią niepoważnie.
- Sama nie mogłaś? – Lara wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Pokazała mu zakrwawione dłonie.
- Odwaliłam i tak najgorszą robotę, wyciągając to ustrojstwo ze ściany.
- Dlaczego akurat Gacrux?
- Bo to nazwa gwiazdy.
- A jak to ma się do naszej legendy? – zapytał Major. Ciekawski się znalazł, psiamać – pomyślała. Kobieta była przygotowana na to pytanie.
- To trzecia gwiazda pod względem jasności w gwiazdozbiorze Krzyż Południa. Należy do typu widmowego M4 III. Podwójna.
- Nie kumam.
- Nie musisz.
- Muszę. – Powiedział Major. Zabrał Stoucasowi pistolet i przyłożył jego lufę Larze do skroni.
- Myślałam, że jesteśmy wspólnikami.
- Mów, co wiesz.
- Spokojnie, szeryfie. Już tłumaczę. – ręką odsunęła pistolet od swojej głowy. - Sklepienie dachu ma cztery rogi, mieści się na nim plan krzyża, więc gwiazdozbiór Krzyż Południa pasuje idealnie. Ten sam gwiazdozbiór najłatwiej można dostrzec z Morza Śródziemnego. – Lara modliła się w duchu, aby Major okazał się aż takim kretynem, by dać się przekonać. Ściemniała. Nie miała pojęcia czy Gacrux było widać, będąc na jakimkolwiek morzu.
- To wszystko?
- Oczywiście, że nie. Myślisz, że to takie proste? – dodała dziewczyna przekonująco. – W legendzie pisze też, że pierwszy w garść cenny narzuca się wymiernik. A jak mówiłam kąt z cegłówką Gacruxa jest najbliżej wyjścia z komnaty. Na to już mogłeś sam wpaść, panie kolego. Trochę samodzielności. – stwierdziła. Major opuścił broń już całkowicie i oddał ją Stoucasowi, następnie pchnął kamień w stronę rogu i wszedł na niego.
- Co się stanie, kiedy ją wyciągnę? – powiedział, wskazując na cegłę z napisem Gacrux. Lara spojrzała na niego poważnie.
- Za nią pewne jest łup. Jeżeli będziesz chciał, zabierzesz go. Możesz też zostawić go i wyjść. – stwierdziła, nadal stojąc przy wyjściu. Major ochoczo dorwał się do cegłówki. Palcami próbował ją wyciągnąć. Drgnęła. A razem z nią kilka drewnianych belek, które wspierały konstrukcję sklepienia.
- Mocniej. – zachęcała Lara. Nieprzyjaciel spojrzał na nią groźnie. Dziewczyna postanowiła go podpuścić. Wiedziała, co działa na męską ambicję. – Mi się prawie udało, a ty się guzdrzesz…
- Zamknij się! – krzyknął w odpowiedzi i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie cegłówkę. Kiedy wyciągnął ją do połowy, sufit zaczął się niebezpiecznie trząść. Pierwsze głazy zaczęły spadać. Major zaniepokoił się, odwracając twarz do Stoucasa.
- Co to ma znaczyć?
- Wyciągnij ją! – kibicowała dziewczyna, niezauważalnie robiąc krok w tył. Sklepienie drżało, jedna z drewnianych bel spadła tuż przed stopy Stoucasa. Lara zaczęła się wycofywać w stronę wyjścia, nie miała jednak zamiaru uciekać bez artefaktu spod cegły Proxima Centauri. I wtedy Major ostatni raz pociągnął za kamień. Kiedy tylko ścisnął cegłę w dłoni, zauważył, że pod nią nic nie było, natomiast sufit w całej komnacie zaczął się sypać w błyskawicznym tempie. Głazy i drewniane belki lądowały na ziemi. Major zeskoczył z kamienia, o mało nie obrywając wielkim kamulcem w głowię, i pociągnął Stoucasa za rękę. Wtedy zobaczyli, że Lary już nie ma.
- Za nią! – rozkazał szef.
- Ale gdzie ona…
- Uciekaj! – zmienił polecenie, biegnąc od razu w wysadzony przez siebie korytarz. Nie zauważył, że Croft po prostu wcześniej wbiegła w jedną z wybudowanych obok komnat.
Ściany zaczęły się walić. Lara wyszła z pierwszych drzwi i wróciła do trzeciego pomieszczenia, gdzie cegły nadal spadały na ziemię. Zobaczyła, że w rogu, w którym wcześniej leżała cegłówka z napisem Proxima Centauri, pod ścianą leżał złoty przedmiot o okrągłym kształcie. Dziewczyna rzuciła się na niego szybko, lecz ostrożnie, aby przypadkowo żadna inna cegła go nie zniszczyła. Miała nadzieję, że przedmiot nie zepsuł się od upadku. Uważnie, by nie oberwać już żadną belką i cegłówką, pobiegła po niego, chwyciła w dłonie i, wkładając za pasek, wybiegła z pomieszczenia. Ściany zaczęły drżeć jeszcze bardziej, katakumby zapadały się z każdym kolejnym mrugnięciem coraz mocniej. Croft biegła korytarzem do wyjścia. Z niektórych krypt zaczęły wypadać zabalsamowane zwłoki, co sekundę jakieś kamienne płyty pod wpływem drżenia osuwały się, ze ścian wysypywały się ludzkie szczątki. Croft biegła wciąż przed siebie. Korytarz był łatwiejszy do pokonania po tym, jak Major potraktował go dynamitem.
Rosło w niej napięcie, które gotowe było za chwilę wybuchnąć ze zdenerwowania. Zobaczyła delikatny promień światła dochodzący spod sterty kamieni, które spadły, zagradzając jedyne znane jej wyjście z katakumb. Lara bez zastanowienia zaczęła odgarniać kamienie. Dłonie bolały ją niesamowicie, palce piekły jak diabli, kamienie wbijały się, namnażając cierpienie. Jeden ze spadających głazów upadł, uderzając dziewczynę w kręgosłup. Krzyknęła. Nie, żadna siła jej tu nie ukamienuje! Mimo bólu, jeszcze szybciej zaczęła rozkopywać kamienie, robiąc sobie coraz większe przejście. Gdzieś w głowie mignęło wspomnienie Alcatraz i wzburzenie i nienawiść skumulowały się, wywołując ciarki. Poczuła świeży, poranny wiatr i widziała coraz więcej światła. Odgarniała dalej. W końcu przejście było na tyle duże, by z wysiłkiem się przez nie przecisnąć. Croft nie zastanawiała się, co się stało z Majorem i Stoucasem. Nie chciała odwracać się, by patrzeć jak korytarz jest coraz bardziej zasypywany, a ściany wokół zawalają się jak domino. Z całej siły brnęła w przód, byle zdążyć przecisnąć się przez małą wyrwę w ścianie. Poczuła na twarzy gorące światło, w płucach świeży powiew powietrza, zupełnie inny niż cmentarne zapachy rozkładających się ciał.
Była wolna.
Kocham Cię, Łukasz ;*
Ajć! Kocham te twoje opowiadanie, ten lekki, wciągający i jakże mydlący ciekawością i świeżością oczy styl! Uwielbiam przygody Lary w twym wydaniu, a każde następne opowiadanie jest różne i to jest piękne, bo na tyle opowiadań o Larze, które przeczytałam, rzecz jasna Twojego autorstwa, każde było inne i zawsze na wysokim poziomie. Jesteś moja inspiracją, osobą dzięki, której sama chce pisać ^^
OdpowiedzUsuńkomentarz opublikowany na HL Onet - 2010-06-30 15:20
Ten rozdział był bardziej przygodowy, ale ja takie lubię ;D Ten rozdział skojarzył mi się z Underword'tem ( nie wiem dlaczego ^^ )
OdpowiedzUsuńTa akcja... Fabuła ciekawa, na każdym kroku Lary byłam ciekawa, co się zaraz stanie.
A jak wymieniła nazwisko "Trent" to nie wiem czemu, ale się uśmiechnęłam.
To tyle ^^
Pozdro
Ps.Co do nagłówka na S-A, to Mustelka, wymiatasz!
komentarz opublikowany na HL Onet - 2010-06-27 14:13
Zgadzam się w 100% z Agatą:).. Nic dodać nic ująć... Zapach rozkładających się ciał..Boski klimacik xD
OdpowiedzUsuńkomentarz opublikowany na HL Onet - 2010-06-29 14:22