Rozdział drugi


Niezapomniane atrakcje

- Wcale cię nie rozumiem! Sprzątam, gotuję, robię zakupy…
- Lubisz to. – odparł mężczyzna, wkładając do ust kanapkę. Kobieta westchnęła zrezygnowana.
- Owszem. Na dodatek pracuję…
- To też lubisz.
- Tak, wiem. Ale za to ty całymi dniami leżysz w łóżku, przed telewizorem albo wyjeżdżasz w miasto i wracasz wieczorami. Przesiadujesz z kumplami na piwie prawie codziennie, kiedy ja piorę twoje bokserki! Zdążyłam skończyć studia i znaleźć dobrą pracę, a ty nie zmieniłeś się nic.
- Mówiłem ci, kochanie, że… – mężczyzna próbował wybronić się przemówieniem, ale kobieta przerwała mu w połowie zdania, trzęsącą ręką umieszczając pasemko kręconych włosów za uchem.
- Tak. Czekasz na pracę! Szukasz zadania czy jakiejś misji. Jak ostatnio, kiedy pół roku temu wyjechałeś na dwa miesiące i wróciłeś cały w szwach i sińcach! Czekasz na zaproszenie do pracy od kolegów z jakiegoś tam wojska…
- Legionu.
- Wszystko jedno! Kto by to wytrzymał! Zachowujesz się jak gówniarz, z każdej przygody wracasz z nową blizną czy tatuażem! W domu się obijasz, a nikt ci pracy pod nos nie podrzuci. Sam musisz ją zdobyć.
- Moją pracą jest przygoda. Co mam robić, skoro na tym zadupiu nic się nie dzieje? – usprawiedliwił się, odgarniając z czoła grzywkę. Dziewczyna westchnęła. Po raz kolejny słyszała tę samą wymówkę. Znała już ją na pamięć.
- To może zajmij się czymś innym? Nie wiem, długopisy skręcaj… a nie, przepraszam. Wtedy mógłbyś sobie popijać do woli burbon, aż zamiast długopisu wyszedłby ci spadochron. Musisz się zająć czymś na poważnie.
- Nic innego nie potrafię, dobrze o tym wiesz. Opowiadałem ci o moim życiu, o misjach i akcjach, zaakceptowałaś to tak samo, jak ja zaakceptowałem twoją przeszłość w każdym calu. Chciałaś mieć faceta, który jest silny, męski, odważny i spontaniczny? No to masz. Wiedziała baba co brała. – zarzucił przysłowiem. A ona zrobiła wściekłą minę, wstała z krzesła i wyszła w stronę kuchni. Gdy go mijała, zobaczył na jej policzku spływające krople. Po chwili Kurtis uderzył się w głowę. – Nosz kur… - szepnął, w ostatniej chwili powstrzymując się przed przekleństwem. Wstał i pobiegł za swoją dziewczyną.
Wszedł do kuchni i zobaczył ją stojącą do niego tyłem, patrzącą w okno. Podszedł do niej, ale nie odwróciła twarzy w jego stronę, chociaż czuła na ramieniu jego dłoń. Ściskała w palcach wilgną ścierkę, którą chciała pozmywać naczynia.
- Nasia… kochanie. – Przytulił ją i pocałował w kark. Poczuł, jak jej skórę przechodzą ciarki.
- Jak mogłeś mi to wypomnieć…
- Nie chcę się kłócić.
- To dlaczego mi to robisz?! – wrzasnęła. Tym razem stado mrówek przespacerowało się po jego plecach. Wystraszył się. – Obiecaliśmy już nigdy nie wracać do tego, co było! Nazwiesz mnie dziwką?
- Naśka, nie o to mi chodziło… chodziło mi o mnie, nie o ciebie.
- Okej. Byłam kiedyś dziwką, ale wyszłam na swoje. Teraz pracuję, uczę się, a ty? Ty byłeś kiedyś fajny. Byłeś cwaniak wtedy, w klubie po skończonej misji w San Francisco, pamiętasz? Pan przygody… teraz zwykły darmozjad. Ja mogę żyć z przeszłością. Ty możesz? Patrzysz w lustro i nie widzisz przypadkiem nieudacznika? Za starego na przygody, który boi się iść do zwykłej pracy… za dumny jesteś?
- Maleńka…
- Darmozjad! – powiedziała oskarżycielsko, rzucając w niego szmatą. Kurtis spojrzał na nią oschle, wzruszył ramionami i bez słowa wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Athanasia podniosła z ziemi ścierkę i odkręciła kurek zimnej wody nad zlewozmywakiem. Ciężko wzdychając, zaczęła zmywać naczynia.


- Nie wiemy, co Majorzyna wyczynia. 
- Laro… z całego serca nie chcę, żebyś kolejny raz pakowała się w bagno, z którego będzie cię trzeba wyciągać. Nie szukaj sobie absurdalnych powodów do działania, skąd ten koleś mógłby wiedzieć o legendzie? Nikt nie wie, że Różdżka się rozkłada. Może tym razem darujesz sobie ratowanie świata i nie wiem… wyjedziesz przekopać Górny Egipt, wiesz, Delta Nilu i te sprawy. Miotełka, szukanie kości. Jak prawdziwy archeolog.
- Znam te rejony na pamięć. W samym Memfis byłam dziesiątki razy.
- Giza ci się nie podoba?
- Oklepana i trywialna.
- Sakkara?
- Kupa piachu i kamienie.
- Abu Simbel?
- Wyświechtane i przeciętne. Daj spokój, Egipt znam na pamięć. Nie szukaj mi na siłę zajęcia, kiedy jedno już znalazłam. – stwierdziła rozżalona. Alister zdawał być się lekko wzburzony. W tym samym czasie do biblioteki wszedł Zip.
- Słyszałem waszą rozmowę. Właściwie, Laro. Nie jedno, ale aż osiem zajęć. Czy to nie piękne? Jak tam nasz długi rebus? Macie już coś?
- Właśnie odradzałem jej… w ogóle dzięki za pomoc tak przy okazji. - zaczął tłumaczyć Fletcher, po chwili zmieniając ton na sarkastyczny.
- Ten ignorant nie chce powiedzieć, gdzie wcisnął wczoraj legendę.
- Sama kazałaś mi ją schować.
- Owszem, ale zaznaczyłam, że będę chciała do niej wrócić. Teraz. Musiałam przespać się z tym wszystkim i w końcu podjęłam decyzję. – podkreśliła pewnym siebie tonem. Alister wiedział, że może myśleć co chce, mówić co chce, może chwilę przetrzymać dziewczynę, ale wiedział też, że owe przetrzymywanie nie będzie trwało zbyt długo. W końcu zauważył w jej oczach nalegającą iskierkę, która za chwilę mogła przerodzić się w rozkaz. Nie pomylił się. – Oddawaj.
- Wczoraj byłaś po mojej stronie.
- Nie pozwolę nikomu się w to mieszać. Będę sama. Nikomu nie stanie się krzywda.
- Będziesz tego żałowała. – mruknął Alister, wzdychając. Spojrzał na ucieszonego Zipa. – I ty też.
- Czekam… - zaznaczyła ciemnowłosa. Fletcher nie był zadowolony z takiego obrotu spraw.
- Friedrich Schiller Don Carlos. Macie szczęście, że uznaję demokrację. – warknął. Lara roześmiała się i zniknęła w labiryncie regałów z książkami swojej biblioteki. Po chwili wróciła z książką, otworzyła ją i przewertowała. Między kartkami trzeciego i czwartego aktu znalazła legendę wyciągniętą z Różdżki.
- Demokracja nie jest ustrojem idealnym, ale jest najlepszym, jaki dotychczas wymyślono. – odpowiedziała, wyciągając kawałek pergaminu.
- Powiedział Winston Churchill.
- Tak jest. Alister, a czemu akurat Don Carlos?
- Nie wiem. Lubię tragedie.


- Brzmi jak jakieś brednie.
- Legend drzwi zwycięstwa ten tylko otworzy, co punkt Ceresu do Flory w ziemską włoży kulę… – przeczytał wyraźnie Murzyn. – Hmm… co to jest Ceres?
- Na mnie nie liczcie. Nie będę wam ułatwiał. – mruknął Alister. Lara siedziała na obrotowym krześle i delikatnie się obracała, trzymając w dłoni pustą kartkę i długopis. Chciała notować rozwiązanie, jednak nie łatwo było do niego dotrzeć. Zip patrzył na nią pytająco.
- Może to ma coś wspólnego z naturą? Jak fauna i flora?
- Fauna i flora są na ziemi. A to trzeba będzie dopiero włożyć. Jakiś punkt. Część, fragment.
- Rozumiem. – przytaknął Zip.
- Nie, nie rozumiesz. Ja sama nie rozumiem. – warknęła kobieta, wstając z krzesła i rzucając białą kartkę na biurko razem z pisakiem. Podeszła do jednego z regału z książkami i zaczęła poszukiwania. Zip z ciekawskim, jednak zbuntowanym Alisterem siedzieli chwilę w milczeniu i obserwowali, jak dziewczyna przegląda różne książki.
- I jak? – zapytał w końcu czarnoskóry.
- Jeszcze chwilę. – odpowiedziała skupiona. Zip wzruszył ramionami i wyszedł nagle z biblioteki, po chwili wracając z tabletem w dłoni. Położył go ostrożnie na biurku i uruchomił. Lara spojrzała na niego zaskoczona.
- Wikipedia nam nie pomoże. To stara legenda.
- Jeden Ceres. Jest to największą ze wszystkich planetoid z pasa głównego między orbitami Marsa i Jowisza... – zaczął czytać. Lara natychmiast spojrzała w ekran przenośnego komputera.
- Wpisz Flora.
- Rzymska bogini kwiatów. Wykaz gatunków roślin występujących na określonym obszarze…
- Inne znaczenia?
- Osiem Flora. Ósma w kolejności odkrycia planetoida z pasa asteroid. – mruknął Zip. – Spójrz, Laro. Najpierw legenda mówi, żeby połączyć pierwszy z ósmym jakimś punktem, a potem wymienia osiem nawigacyj. Co to są nawigacyje?
- To archaizm. Przedmioty, których używa się w nawigacji. I to nie chodzi o pierwszy z ósmym punktem, ale też te wszystkie pomiędzy nimi. Trzeba rozszyfrować osiem zagadek dotyczących ośmiu przedmiotów, następnie je włożyć w ziemską kulę. Co masz dalej?
- Złota nie przyniesie, srebra nie daruje, ale horrendalną ludzi oczaruje władzą...
- Tu wspomniana jest nagroda za rozszyfrowanie zagadki. Najlepiej spalcie tę legendę, pewnie nie jedna osoba będzie chciała czarować wszystkich władzą. – mruknął Alister. Lara spojrzała na niego sceptycznie.
- Ociekasz pesymizmem. Zip, proponuję przejść od razu do pierwszego punktu. Sprawdzi się, czy legenda mówi prawdę. Jeżeli zdobędę pierwszy artefakt, znaczy, że inne też będą istniały. Do reszty legendy wrócimy, kiedy będę mieć już wszystkie osiem części. – Zaproponowała. Zip przytaknął i spojrzał na tekst.
- Pierwszy w garść cenny narzuca się wymiernik, znajdą go więc stratedzy silni, wierni gwiazdom. Śród morza i chrztu janowego wysoko małej w kąty, bliskojamskie męczeńskiej córy wodza ksiąg świątyń. – przeczytał posłusznie, odrywając wzrok od pergaminu i zerkając na Larę, która zaczęła coś notować w swoich notatkach. – Wymyśliłaś coś?
- Przedmiot dotyczy gwiazd.
- I morza. Może to jakaś busola?
- Śród morza bardziej kojarzy się z miejscem niż zastosowaniem. – stwierdziła. Zip podrapał się po głowie.
- To znaczy co? Morze śródziemne?
- Najprawdopodobniej Aleksandria. Widzisz, Alister. Wszystko jest tak, jak chciałeś. Chciałeś mnie wysłać do Egiptu, więc lecę. – zagadnęła. Fletcher przemilczał jej kwestię, chociaż miał ochotę odpowiedzieć jej jakąś zgryźliwą, ciętą ripostą.
- Skąd wiesz, że to Aleksandria, a nie na przykład Jamajka?
- Leży nad brzegiem Morza Śródziemnego. Chrzest Janowy kojarzy się z Apollosem urodzonym w Aleksandrii. Był to żydowski uczeń Chrzciciela. Dalej jest opisana Hypatia, czyli grecka matematyczka nazywana męczennicą nauki. Córka dyrektora biblioteki aleksandryjskiej, czyli nasza córa wodza ksiąg świątyń. Biblioteka Aleksandryjska była kiedyś traktowana jak świątynia. Nadążasz z rozumowaniem? – Zapytała, patrząc na jego zdziwioną i zakłopotaną minę.
- Kiedyś ożenię się z twoim mózgiem. Okej… ale Aleksandria jest duża. Skąd…
- Skąd będę wiedziała, gdzie dokładnie szukać? O tym mówi słowo bliskojamskie.
- Nie. Tego nie kumam. Gdzie w słowie bliskojamskie masz adres położenia artefaktu?
- Normalnie. – wtrącił Alister. Z łatwością nadążał za szybkim i oczywistym rozumowaniem ciemnowłosej. Sam posiadał dorównującą, czasem nawet przewyższającą intelekt dziewczyny wiedzę. Lubił też się nią chwalić. Zapominając o swoim buncie, zaczął współpracować.
- Słowo bliskojamskie oznacza dosłownie blisko jamy. Tłumaczenie na język grecki brzmi to kata kymbe.
- Dziękuję, Alister. Katakumby. Kaum asz-Szukafa, niedaleko Biblioteki Aleksandryjskiej w Aleksandrii. Panowie, potrzebny mi transport. - Croft wydawała się być przez chwilę bardziej ożywiona, a nawet podniecona. Uśmiechnięta badała towarzyszy i ich reakcję na jej słowa przeszywającym wzrokiem.


Mężczyzna szedł przed siebie powolnym krokiem. Dookoła panowały ciemności, jedynie delikatne odblaski niedaleko położonych latarni i świecące neony wystaw sklepowych oświetlały opustoszałe ulice. A on wzrok miał spuszczony. Znudzony obserwował czubki swoich butów.

Lewy, prawy. Lewy, prawy. Lewy…

W głowie roiło mu się od absurdalnych pomysłów. Chciał wyjechać, zostawić wszystko w cholerę. Jednak to w Pradze widział swoją przyszłość. Tu miał kumpli, całodobowe rozrywki. No i Athanasię. Sam nie wiedział, co do niej czuł. Kiedy pierwszy raz ją zobaczył po misji w San Francisco, nazwałby to miłością od pierwszego spojrzenia, teraz myślał o tym jak o przelotnym, mijającym uczuciu. Ale przecież wiele miał kobiet, wszystkie odchodziły, niektóre sam zostawiał. Żadna nie była przystosowana do jego trybu życia, a on wcale nie miał ochoty zmieniać całego siebie. Athanasia była dość naiwną istotką. Nie czuł się winny. Wykorzystywał ją, a ona długo nie narzekała. Prała, gotowała, sprzątała… wykorzystał ją, jak wykorzystywał wszystkie… Irinę Jarmilię Zuzanę, czy jak jej tam było… Larę chociażby. Teraz tę rudowłosą kobietę.

Lewy, prawy. Lewy, prawy. Lewy…

A jednak głęboko w sobie czuł, że zaczynał się nudzić. Brakowało mu zajęcia wymagającego umiejętności, których nabył jeszcze w legionie. Sam siebie nazywał poszukiwaczem przygód. Nie kłamał. Uwielbiał czuć dreszczyk emocji, skoki ciśnienia, podniecenie i adrenalinę. Niebezpieczeństwo kręciło go jak mało kogo. Bełkocząc coś do siebie, w końcu znalazł się w dzielnicy Mala Strana. Znał to miasto jak własną kieszeń, uwielbiał Pragę.

Lewy, prawy. Lewy, prawy. Lewy…

Skierował się na ulicę Plzenską i po chwili stał przed niewielkim blokiem mieszkalnym. Otworzył drzwi klatki schodowej i wszedł na trzecie piętro.


- Tak będzie lepiej... wiesz to... - szeptała, by dodać sobie otuchy, gdy usłyszała głośne kroki na klatce schodowej. Przyciszyła muzykę w radio, przekręcając pokrętło głośności. Usłyszała stukanie do drzwi. Ubrana w delikatny, koronkowy peniuar skierowała się w stronę drzwi frontowych, a jej kręcone, rude włosy opadały delikatnie na ramiona. Pełne usta wyrażały grymas niezadowolenia. Otworzyła drzwi. Nie zdziwiła się, widząc w progu swojego mężczyznę.
- Jesteś śliczna. – wyszeptał  na przywitanie, przekraczając próg. Chciał ją pocałować, ale dziewczyna położyła mu palec na ustach i lekko od siebie odsunęła.
- Piłeś. – fuknęła bardziej oznajmująco niż pytająco. Kurtis nie musiał zaprzeczać. Oczy świeciły mu się wiadomym blaskiem.
- Troszeczkę. – przytaknął niewyraźnie. Chciał zamknąć za sobą drzwi, ale Athanasia przytrzymała jego dłoń. Po chwili odwróciła się i pomaszerowała do sypialni.
- Poczekaj chwilkę.
- Wychodzimy gdzieś? – zapytał zdezorientowany, drapiąc się po głowie.
- Ty owszem. – Sarknęła wyraźnie i dosadnie, wracając z pokoiku ze sporym, pełnym plecakiem w dłoni. Ledwo potrafiła udźwignąć taki ciężar.
- Słucham? – znów zapytał. Miał wrażenie, że się przesłyszał, ale dziewczyna wystawiła jego torbę za drzwi. Wróciła do mieszkania.
- Do widzenia, Kurtis.
- Nasia, ty chyba nie…
- Chyba jednak tak. – stwierdziła i z całej siły popchnęła go w tył. Kurt znalazł się za progiem. Nie zdążył wypowiedzieć najkrótszego słowa, a tuż przed nim trzasnęły drzwi. Usłyszał tylko cichy dźwięk przekręcanego zamka.
- Kochanie… - zapukał. – Nie drocz się ze mną. Wiesz, że tego nie lubię.
Kiedy po kilku minutach pukanie nic nie dało, Trent zrezygnował. Podniósł z ziemi swój plecak i zarzucił go na ramię. Wziął głęboki oddech.
- Jesteś wciąż tą samą, skończoną kurwą! Nic się nie zmieniłaś! – wrzasnął na pożegnanie i wrócił na schody.
Rudowłosa słyszała jego słowa. Bolały, rozszarpując jej serce wewnętrznie.
Sukinsyn - mruknęła do siebie, próbując poprawić sobie nastrój. Słyszała jego nierównomierne kroki na schodach, jego mruczenie. Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, pewnie jakiś sąsiad wyszedł zobaczyć, co się dzieje… pewnie nie zdziwiła go kolejna kłótnia za ścianą. Kobieta otarła łzę z policzka i zdjęła peniuar, kładąc się do łóżka. Próbowała zasnąć, ale nie wychodziło jej to za dobrze. Myśli kłębiły się w jej głowie.
Zbyt mocno. Zbyt boleśnie. 

- Jak ty się w ogóle nazywasz?
- Nie udawaj, że chcesz coś o mnie wiedzieć.
- A jeżeli nie udaję… pochodzisz z Europy?
- Z Grecji.
- Jesteś piękna.
- Jestem kurwą. Moi rodzice myślą, że studiuję i wykładam na uniwersytecie. Właściwie, to nawet było moje marzenie…
- Cii…          
Kurtis położył jej palec na ustach.
- Zostań ze mną.




- Strach się bać, cholernie ciemno. – powiedziała, poprawiając headset. Stała tuż przed wejściem, przyglądając się grawerowanym ścianom. Rozpoznała w rysunkach na kamiennej powierzchni modlitwę o spokojną śmierć i życie wieczne.  – Mam te katakumby na wyciągnięcie ręki.
- I jak? – zapytał Zip. Lara westchnęła.
- Dużo korytarzy, dużo krypt, dużo trupów.
- Fuj. – mruknął ciemnoskóry do mikrofonu. Croft zaśmiała się.
- A czego się spodziewałeś po podziemnym cmentarzysku? – zapytała. Nagle poczuła na plecach dobrze znane uczucie chłodnej stali.
- Niezapomnianych atrakcji. –  usłyszała w odpowiedzi znajomy, męski i przede wszystkim wrogo nastawiony głos. – Rozłącz się i oddaj legendę.
- Skąd wiedziałeś, że tu…
- Nie twój biznes, mała. – stwierdził oschle mężczyzna. Lara westchnęła głośno. Uniosła dłoń do twarzy tak, jakby chciała zdjąć sprzęt, jednak w szybkim tempie odwróciła się na pięcie i zanim Major się obejrzał, oberwał pięścią w twarz, a pistolet, który trzymał upadł na ziemię. Larze wystarczyła dosłownie sekunda, żeby zlokalizować przeciwnika. Obok niego dostrzegła drugiego znajomego – Stoucasa. Mężczyzna trzymał w dłoni karabin szturmowy firmy Heckler. Strasznie niesympatyczne gówno, pomyślała i zauważyła tylko, jak jego palec przyciska spust. Nie czekając, aż Major się pozbiera, a Stoucas zacznie ostrzał, wbiegła w wejście do katakumb. Zobaczyła przed sobą ciemność, przez co w ekspresowym tempie posłużyła się flarą.

- Laro? LARO! Co tam się dzieje?
- Mam towarzystwo. Do usłyszenia potem. – krzyknęła i dopiero teraz schowała headset. Oświetlając sobie drogę, ruszyła na przód.

CDN

8 komentarze:

  1. Aj! To było wspaniałe! Porządny, długi, wciągający rozdział w stylu, którego nie można nie lubić! ^^

    (komentarz opublikowany na HL Onet - 2010-06-20 08:48)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko! Skąd ty bierzesz te pomysły na wskazówki? Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Jestem teraz ciekawa co Kurt będzie robił w tym opo ^^, Ten leń xD

    (komentarz opublikowany na Onet HL - 2010-06-20 12:17)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że to Kurtis ^^ Normalnie wiedziałam ;D
    Ale teraz ukazałaś mi jego charakter ;/
    Leń do kwadratu ....
    Po za tym fabuła genialna. Ten dreszczyk emocji na koniec...
    Tak, jest świetny.
    Pozdro!
    Ps.A co do literówek, jak zwykle nie zauważyłam ^^

    (komentarz opublikowany na HL Onet - 2010-06-20 09:19)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haaa, wiedziałam! Kurtis wrócił! :D I jak zwykle zachowuje się jak debil... No, ale wracając do istotniejszej części opowiadania, jest totalnie zajebiście :D Cały czas jestem pod wrażeniem tych wskazówek, świetnie je napisałaś. Pozdro i czekam na kolejny part!

    komentarz opublikowany na HL Onet - 2010-06-20 10:54

    OdpowiedzUsuń
  5. już zapewne wiesz, że ten rozdział jest genialny, więc nie napiszę tego :P podoba mi się, i to bardzo. ucieszyłam się też, że Kurtis wrócił, jak każdy, hehe. lubię gościa, mimo tego, jaką świnią potrafi być. czekam na dalszy rozwój akcji. koniecznie poinformuj mnie o nowym rozdziale ;))
    pozdrawiam, PA!

    komentarz opublikowany na HL Onet - 2010-06-20 22:17

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie... zawsze mnie to dziwi :D Kurt w moich opowiadaniach w 90% wychodzi na lenia/alkoholika/erotomana z niewyparzoną gębą a i tak wszyscy go kochamy <3

    :))

    Magia niebieskich oczu, grzywki i zarostu... no i Luwru z AoD potrafi zdziałać cuda ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. ~ty już wiesz kto16 lipca 2012 06:48

    fakt faktem, trzeba odrobinkę złego geniuszu, żeby napisać coś takiego. Ciekawe czy znajdziesz miejsce na kogoś poza Kurtisem w życiu ;P


    (komentarz opublikowany na HL Onet przez Łukasza dnia 2010-06-29 11:11)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurtis. Nie wiedziałam,że taki z niego leniuch xD Ale jak znam twoje opowiadania, to się pewnie rozkręci ^^. Historyjka jak zawsze genialna! :) Już będę czytać dalej. :P

    (komentarz opublikowany na HL Onet - 2011-03-16 11:49)

    OdpowiedzUsuń