Rozdział czwarty


Po słowie…

Noc była spokojna. Trent odpoczywał rozwalony na kanapie, oglądając telewizję. Złość na Athanasię już dawno mu minęła, po dniu rozmyślania nad sobą, nią i wszystkim dookoła musiał przyznać dziewczynie rację. Od dłuższego czasu zachowywał się jak darmozjad i teraz siedział w hotelu tylko na własne życzenie. Wściekły bardziej na siebie niż na rudowłosą kobietę, skakał pilotem po różnych kanałach w telewizorze. Zatrzymał się na wiadomościach. Znudzony wstał z kanapy i otworzył w kuchni barek, do bogato zdobionej szklanki nalał sobie bursztynowej szkockiej. Z pokoju obok doszedł go głos spikerki, która pojawiła się na szklanym ekranie.

- A teraz ciekawostka z historycznej półki. Znana i ceniona archeolog rodu Abbingdonów, lady Lara Croft spenetrowała zamkowy labirynt na terenie Itaki w poszukiwaniu mistycznej Różdżki Kirke. Ku zdziwieniu Brytyjskiego Muzeum, poszukiwaczka przygód nie wyraziła zgody na zakonserwowanie drogocennego znaleziska. Proszę o zdanie wybitnego, brytyjskiego archeologa, doktora Williama Orwella.
- Dziękuję, Meg. Lara Croft, piękna i niebezpieczna…

- I z ogromnym ego. – dodał Kurtis, wchodząc do pokoju, i znów siadając na kanapie.

- …jeszcze nie raz zaskoczy nas zapewne podobnie cennym artefaktem. Plotki w świecie archeologów głoszą, że panna Croft…

- Panna? Wolne żarty. – Trent upił łyk ze szklanki z cynicznym uśmieszkiem na ustach.

- …w każdym razie musiało się wydarzyć coś ważnego, skoro jedna z, nawiasem mówiąc najwierniejszych archeologii, światowych postaci nie wyraziła zgody na proces zabezpieczenia tak kosztownego znaleziska.
- Jak pan sądzi, dlaczego lady Croft nie zgodziła się na wywiad, pomimo naszych starań?
- Sądzę, że Lara jest jedną z osób, które przesadnie cenią sobie swoją prywatność, Meg. Jedyne, co mogę powiedzieć na ten temat, to fakt, że znam Larę od dawna i jeżeli nie zgodziła się na przekazanie artefaktu w odpowiednie ręce, to znaczy, że musiała dostrzec w Różdżce coś intrygującego.
- No tak, nie od dziś znany jest wizerunek panny Croft w mediach, słyszeliśmy o jej zamiłowaniu do niebezpiecznych przygód, życzymy jej powodzenia. Dziękuję, doktorze.  A teraz oddaję głos do studia, po krótkiej przerwie zapraszam na sport.

Kurtis gapił się w ekran jeszcze chwilę, po czym opróżnił szklankę do dna. Po głowie chodziły mu najdziwniejsze myśli, otwierając niebezpieczne bramki rozwiązań jego beznadziejnej sytuacji, w której znajdował się od wczoraj.
- Nie, to absurd. – mruknął sam do siebie i zamknął na moment oczy.
Wspomnienia działały na niego jak opium.  


Gdyby Larze nie brakło tej jednej kuli, Kurt dawno gryzłby ziemię, Deacon załatwiając mu lewe papiery, nie zostałby znaleziony przez ludzi Thornsona, być może by żył… Jar nie musiałaby przerywać pracy, by spotkać się z Trentem w barze. Nie musiałaby z nim wyjeżdżać, nie musiałaby narażać się Larze, by teraz ponosić smak zemsty. Te dwie kobiety nigdy by się nie spotkały. Kurtis niósł na sobie ciężki krzyż, perfidne brzemię i odpowiedzialność za wszystkie szkody, jakie wyrządził. Tak bardzo nienawidził siebie za ten fakt.
- Ostatnia prosta. – wyszeptał, zwracając na siebie uwagę milczących kobiet. Lara domyślała się, o czym pomyślał. Jego nagła powaga, jego niespokojny wzrok mówiły jej jakie miał plany.
- To idiotyzm, Trent. – powiedziała cicho i spokojnie. – Po prostu odejdź. Tam są schody.
- To nic nie zmieni. Nie zrozumiesz tego, jesteś zbyt perfidną egoistką. – odpowiedział. Wiedział, że zawsze będzie się wahał między Jarmilią a Larą. Nie potrafił wybrać.
- Nigdy więcej się nie spotkamy! – Krzyknęła Jarmilia. Też dobrze wiedziała, co chodziło mężczyźnie po głowie. Widziała w nim te wszystkie wyrzuty sumienia. – Tylko zabierzcie mnie stąd! Dam wam spokój! Tylko wyjdźmy stąd!
- Nie jęcz, gdy dorośli rozmawiają! – odezwała się Lara do blondynki, po chwili z powrotem patrząc w oczy mężczyzny. – Spalmy ten most, Kurtis. – szepnęła wtedy, chyba pierwszy raz zwracając się do niego po imieniu.
- Nie będziesz tęsknić? – zapytał się w rewanżu, od razu chowając broń. Dostrzegł w oczach Jarmilii kilkusekundową zazdrość, jak gdyby perfekcjonizmu w narzucaniu komuś swojej woli. Kurtis podejrzewał, że się myliła. Lara nic mu nie narzuciła. Po prostu pokazała jedną z bramek.
Croft westchnęła i zaprzeczyła ruchem głowy, odpowiadając na jego pytanie. Była zmęczona. Ranny bok powodował, że nie marzyła o niczym innym, niż wydostanie się z lochów jak najszybciej. Nie odpowiedziała na pytanie na głos. Jeżeli Kurt zwlekał z opuszczeniem tego miejsca z blondynką lub bez niej, Lara postanowiła wyjść pierwsza.
- Nie rób głupstw. Nie bądź większą ofiarą niż jesteś.
Kurtis po jej słowach przytaknął. Podszedł do Jarmili i pomógł jej wstać. Wiedział jednak, że to ostatni gest, jaki blondynka od niego otrzymała.

- Nigdy nie potrafiliśmy ze sobą współpracować. Nic by się nie zmieniło. Z resztą, obiecałem, że nie będę jej szukać. Za dużo wydarzyło się wtedy między nami, w tym zasranym Alcatraz.

- Do niezobaczenia, Trent.

Jeszcze chwilę mężczyzna bił się z własnymi myślami. Lara znalazła nowy artefakt, dodatkowo zrezygnowała z Muzeum Brytyjskiego, więc musiała siedzieć w Surrey… Kurtis westchnął na głos raz jeszcze, po czym wyciągnął z kieszeni telefon.
- Jesteś pierdolnięty… dobrze wiesz, w co się pakujesz.
Ale musiał przyznać przed samym sobą, że przy tej kobiecie zawsze czuł skoki adrenaliny za jakimi tęsknił. Mógł odzyskać pracę, a przy okazji zaufanie dziewczyny, która wczoraj wyrzuciła go mieszkania. To była myśl. Lepsza taka niż żadna, choć dawno nie wymyślił czegoś bardziej absurdalnego.



- Jesteś pewnie zmęczona, głodna… dałabyś sobie jeden dzień wolnego.
- Nie ma szans. Ja tu będę sobie dawać dzień wolnego, a Major mi zwinie drugi artefakt sprzed nosa?
- Laro, przecież sama mówiłaś, że katakumby się zawaliły. Czarny charakter programu nie żyje.
- Nie mam pewności.
- A nawet jeżeli, to przecież nie ma legendy. Skąd miałby wiedzieć, gdzie się dalej kierować?
- Też chciałabym to wiedzieć! Następnym razem nie zapomnę zapytać. W Aleksandrii o dziwo był i nie chcę drugi raz ryzykować. Z resztą, że on wcale nie jest taki głupi. – mruknęła Lara. Przyglądała się swojej zdobyczy z bliska. W głowie miała obraz krypty, w której rozkazała Majorowi wyciągnąć trefną cegłówkę. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem. – Albo jednak jest. – dodała, szybko zmieniając zdanie. Obok niej siedział Zip i ciekawsko wpatrywał się w świecący, okrągły przedmiot, przy okazji dostrzegając pokaleczone dłonie dziewczyny.
- Co ci się stało? – zapytał, wskazując palcem na jej rękę. Wewnętrzna strona wydawała się być wciąż odrobinę zbrudzona krwią. Lara nie zdążyła jeszcze wszystkiego dokładnie zmyć.
- Mały wypadek przy pracy.
- Wygląda paskudnie. Nie chcesz tego opatrzyć?
- Nie, po co? I tak zaraz właduję się pod prysznic. Tylko mi tego popilnujcie.
- A co to jest? – Czarnoskóry nadal zadawał pytania. Croft powoli zaczęła się zbierać do wyjścia z salonu i udała się w stronę schodów.
- Astrolabium. Że też wcześniej na to nie wpadłam, przecież to wynalazek Hypatii. – Lara popukała się palcem po czole. Alister zaśmiał się.
- Tak, to było do przewidzenia. Co planujesz dalej?
- To zależy od tego, co jest napisane w kolejnej strofie naszej niebieskiej zagadki. Za godzinę chcę was mieć znów w bibliotece. Alister, tylko nie chowaj mi niczego tym razem.



- Doktor William Orwell? Nazywam się Louis Jensen. Jestem jednym z redaktorów czasopisma New Day. Doszły mnie słuchy o nowym znalezisku lady Croft. Chciałbym opisać to w jednym z reportaży, jednak muszę skonsultować się najpierw osobiście z panią archeolog. Czy mógłbym prosić o jej numer? Tak. Owszem, rozumiem i wiem, że to może być trudne, ale spróbuję wyciągnąć z niej choć kilka zdań. Oczywiście, rozumiem, że nie prywatny, dziękuję. Moment, wezmę coś do pisania…



Alister miał dość bagatelizowania sprawy z tajemniczą i niebezpieczną legendą, tym bardziej denerwowała go postawa przyjaciela. Zip uśmiechał się sam do siebie, trzymając w dłoni kartkę z przetłumaczoną treścią legendy. Cieszył się, że nawet tak błahą czynnością pomagał Larze. Mylił się, gdyż dziewczyna mogłaby sobie treść legendy odczytać sama.
- Drugi jest winy wyznacznikiem sądnym. Szalę ma nieba półkuli południowej… ha, banalne. – powiedział. Lara spojrzała na niego zaciekawiona nagłym zaangażowaniem.
- Czyżby?
- No pewnie! Dziecko by wiedziało, że chodzi o wagę. Wagi mają szale. – odpowiedział. Alister spojrzał na niego, ponownie czyszcząc sobie okulary. Nie mógł powstrzymać się od kolejnego, mądrego komentarza.
- Po za tym są idealnym wyznacznikiem winy. W Egipcie Ozyrys czyli władca świata pozagrobowego, Maat czyli bogini sprawiedliwości i Thot, bóg obrachunku, ważyli serce nieboszczyka, a na przeciwnej szali kładziono strusie pióro jako znak sprawiedliwości. – wytłumaczył prędko. – Natomiast w chrześcijaństwie ważeniem dusz na Sądzie Ostatecznym zająć się ma archanioł Michał, super, co nie? U muzułmanów kiedyś zrobi to Gabriel, a w ogóle w irańskim mazdaizmie bóg sprawiedliwości Rasznu waży na złotych szalach czyny zmarłych, stojąc na Moście Losu i Przeznaczenia! Wynik decyduje o losach dusz. A natomiast w Grecji, to waga była atrybutem ślepej Temidy czyli…
- Dziękuję Alister.
Fletcher spojrzał na nią lekko urażony. Nienawidził sytuacji, kiedy ktoś mu przerywa, jak tylko zacznie być bardzo zaangażowany. Ku jego przykrości zdarzało się to dość często. -Wiem, że mógłbyś wykładać o tym godzinami, ale to nam wystarczy. Do waszych wypowiedzi dodam tylko, że gwiazdozbiór Wagi znajduje się na południowej półkuli nieba, a jej patronem jest Wenus. Teraz możesz kontynuować. – Lara kiwnęła głową w stronę Zipa, który przytaknął i wzrok spuścił w stronę kartki. Palcem odnalazł linijkę, na której skończył i wrócił do głośnego odczytywania.
- Gdzie Wenus sądzi, gdzie marmur turecki, gdy źle obciąży - na wieczność przepadnie. Po słowie... – chciał coś powiedzieć, ale nie dokończył. W tym samym czasie w progu biblioteki stanął Winston.
- Przepraszam, że niepokoję, ale…
- Winston, ile razy ci mówiłam, że to też twój dom i nie musisz przepraszać… - wytłumaczyła dziewczyna, ale Winston natychmiast jej przerwał.
- Laro, telefon do ciebie.
Wszyscy spojrzeli na kobietę, jak gdyby wyczekiwali jakiejś odpowiedzi z jej strony, ale ona nie spodziewała się żadnego telefonu. Nie miała pojęcia, kto dzwonił. Wzruszyła ramionami obojętnie.

                
- Croft. – odpowiedziała niechętnie, przykładając słuchawkę do ucha. Usłyszała, jak ktoś po drugiej stronie aparatu wziął głęboki, ale spokojny wdech. Poczekała.
- Lara?
Wystarczyło jedno słowo, by rozpoznać dzwoniącego. Albo wydarzyło się coś bardzo niebezpiecznego, albo… może się stęsknił? Kobieta, ukrywając szybko zaskoczenie, natychmiast odpowiedziała ofensywą.
- A znasz jakąś inną Croft, Trent? Czego chcesz? – od razu rozpoznała jego głos. Kiedyś miała okazję wysłuchiwać go codziennie. Po chwili dodatkowo usłyszała także cichy śmiech.
- Nie sądziłem, że zidentyfikujesz mnie tak szybko.
- Myślałam, że w więzieniu wszystko sobie wyjaśniliśmy… nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, moje zdanie na twój temat nie zmieniło się odkąd... a nie, przepraszam. Zawsze było takie same. Jesteś dupkiem. – warknęła do słuchawki. Kurtis udawał, że nie dotarł do niego jej wrogi ton.
- Słyszałem o twoim wybryku w Itace.
- Ciekawe, kto jeszcze mnie zaczepi w tej sprawie. Dołącz do moich fanów na Fejsbuku i spieprzaj. – fuknęła już bardziej zażenowana brakiem prywatności niż telefonem od starego znajomego.
- Media nie dają ci spokoju, co? Zaintrygowałaś ich tą Różdżką.
- Szukasz kłopotów? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Trent zaśmiał się do słuchawki.
- Hola! Przestań tak wierzgać, Croft. Mam propozycję. – stwierdził szybko.
- O ile przyznasz, że przestałeś myśleć tylko swoim interesem.
- Zostawiłem ten interes w szpitalu. Nie miałem z nim kontaktu od ponad roku, Laro. Wysłuchaj mnie chociaż…
Lara chciała odpowiedzieć coś mało sympatycznego, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Propozycje Kurtisa zwykle bywały bardzo ciekawą odskocznią od codzienności, a starzy znajomi dawno się nie widzieli. Przeważnie, bo z reguły nie byli dla siebie mili, a jednak szanowali się. Kiedyś byli blisko.
Być może zbyt blisko.
Po rozstaniu Croft miała do mężczyzny ogromny uraz, poza tym nigdy nie potrafiła z nim na dłuższą metę żyć w zgodzie. W każdym ich dialogu musiało znaleźć się kilka miejsc na cięte riposty, docinki i złośliwości. Oboje musieli przyznać… uwielbiali to. Zgryźliwość była jak ich wspólna gra w tenisa. Piłeczka odbijała się z jednej strony na drugą.
- Nie wierzę, że to robię, ale słucham.
- Jutro nieprzypadkowo znajdę się w Surrey. Może wpadnę do ciebie?
- Masz dla mnie propozycję roboczą czy chcesz się tylko ze mną przespać? Bo aktualnie jestem ciut zajęta. Poza tym mam już dwóch głąbów do pomocy. Jeden się mądrzy, a drugi chwali się umiejętnościami czytania nabytymi w podstawówce. Miejsca dla frajerowanych cwaniaków zajęte. Mam komplet.
- Co czytacie? – nie dał się spławić nieprzyjemnościami, choć musiał przyznać, że Lara broniła się jeszcze mocniej niż zwykle.
- Nie twój biznes.
- Wkręć mnie w to. Wiem, że coś kombinujesz. Że masz jakąś swoją misję, akcję… cokolwiek. Mogę ci nawet robić za tragarza bagaży. Weź mnie ze sobą. – skomlał słodkim głosem. Lara zaśmiała się.
- Nie poznaję cię, Trent. Kiedyś nie byłeś taki… taki proszący. Jak mogłam ubzdurać sobie, że cię kochałam…
- Desperacja to suka. Od kilku miesięcy siedzę w Pradze i umieram z nudów. Popadam w alkoholizm, na dodatek wybranka mojego serca wyrzuciła mnie z domu. A ty znasz moje umiejętności. Wiesz, że mogę ci pomóc. Wystarczy mnie wtajemniczyć… cokolwiek to nie jest. – powiedział stanowczo. Lara zastanawiała się nad plusami i minusami takiego układu. Współpraca z Trentem? Znowu? To mogłoby być niewygodne. Ale i niewiarygodnie pokręcone i spontaniczne. Czyli w jej stylu.
- Przemyślę to. – odpowiedziała wymijająco. Tak lubiła najlepiej.
- Zrobimy tak. Wpraszam się do ciebie na upojny wieczór przy kawie. Ty zaszczycisz mnie opowieścią o Różdżce, a ja cię zaszczycę moją skromną, aczkolwiek perfekcyjną osobą.
- Nie gwarantuję, że dostaniesz u mnie pracę. Nie wiem, czy po Alcatraz zasługujesz chociażby, żeby nosić mi torby.
- Znasz moje możliwości. Jestem byłym legionistą…
- Zawsze się tym chwalisz, a prawda jest taka, że gówno potrafisz.
Spodziewał się jakiejś ostatecznej odpowiedzi, jakiegoś zakończenia rozmowy, pożegnania… usłyszał jedynie dźwięk sygnału, które zakończyło połączenie. Uśmiechnął się do siebie pod nosem. To dopiero było w jej stylu. I nawet za tym tęsknił.


- Głos damski czy męski? – zapytał Alister zaciekawiony. Lara z powrotem usiadła na swoim ulubionym miejscu przy biurku - obrotowym krześle.
- Nie zgadniesz.
- Dzięki za uprzedzenie. W takim razie nie będę się trudził.
- Kurtis.
- Ten Kurtis? – upewnił się czarnoskóry. Alister też miał zaskoczony wyraz twarzy.
- Nie, tamten obok. Coś nie pasuje?
- Laro, czy wy przypadkiem nie rozstaliście się ze sobą jakiś dwa lata temu? Kiedy wróciłaś z San Francisco, mówiłaś coś o tym, że nigdy więcej nie chcesz widzieć go na oczy… – Alister podrapał się po podbródku, wznosząc wzrok ku górze, jak gdyby udając zastanowienie.
- Owszem, ale kobieta zmienną jest, czyż nie takie panuje powszechne przekonanie? Lubię w sobie ten babski pierwiastek. Kurt wpada w odwiedziny, jest bezrobotny i szuka zajęcia. - Chcesz mu opowiedzieć o legendzie?
- Rozważam tę propozycję, jednak szczerze w nią wątpię. W każdym razie mam czas na podjęcie decyzji do jutra. Tymczasem wracamy do treści.
- No w końcu. Chciałem powiedzieć, że po słowie… - wrócił do urwanego momentu swojego rozumowania, jednak po raz kolejny mu przerwano.
- Nie rób tego, Laro. Kurtis jest z charakteru dość natarczywy…
- Bardziej nazwałabym to upierdliwością. – odpowiedziała Fletcherowi. Zip westchnął.
- Możecie mnie posłuchać? Trzeci raz powtarzam, że w legendzie, po słowie…
- I dlatego nie powinnaś go w to mieszać. Nie byłem za tym, żebyś dotykała tej legendy, ale nie udało mi się ciebie jakoś zniechęcić. Kurtis lubi przygody. Jak dodasz, że rozwiązanie legendy gwarantuje władzę nad światem, może ulec pewnym pokusom… jak Terry.
- Może i masz rację. Przemyślę to jeszcze.
- Cholera jasna! Od pół godziny chcę wam powiedzieć, że w drugiej części legendy, po słowie gdzie, które powtarza się dwukrotnie, możemy rozpoznać, że tam wskazane jest miejsce położenia drugiego artefaktu. Moim zdaniem Turcja.
- Przeczytaj jeszcze raz ten wers. – odpowiedziała kobieta, wracając do rozwikłania zagadki.
- Gdzie Wenus sądzi, gdzie marmur turecki…. jakie miejsce łączy Turcję z mitologiczną boginią piękności? Przepraszam z góry, że jestem taki niewykształcony. Nie. Nie rozumiem. Nic nie rozumiem z tej legendy. Niech Kurtis wpadnie, razem będziemy się świetnie nudzić, kiedy wy rozszyfrujecie resztę zagadki. Mam braki w dziedzinie historii.
- Żeby tylko. – dodał Alister. Elektronik spojrzał na niego nienawistnie. - Gdybym nie posiadał podstawowych informacji na temat Turcji, zapewne nigdy nie rozwiązalibyście tej łamigłówki. W 1537 pewna wyspa została opanowana przez Turków, a w 1830 zwrócono ją Grecji. Właśnie tam, niedaleko klasztoru Hagios Minas, znajduje się kamieniołom bardzo znanej skały metamorficznej…
- Nie popisuj się, konkretnie mów. – warknęła Lara, sprowadzając Alistera z powrotem na ziemię, gdyż już na pierwszy rzut oka widać było, iż w swoich opowieściach zbytnio się zapędzał i pogłębiał, uciekając w historyczny zakątek swojej wiedzy. Mógłby ciągnąc i drążyć temat, snując opowieści, które niekoniecznie byłyby przydatne w rozwiązywaniu zagadki, skutecznie jednak usypiałyby z nudów ludzi cierpiących na bezsenność czy nawet dzieci chorujące na ADHD. Były to opowieści, jakie miały interesować jedynie historyków, naukowców czy… samego Alistera. I był z nich oraz posiadanej wiedzy dumny niczym paw. Podczas opowiadań oczy świeciły mu się, jak dziecku, któremu pozwolono zjeść ciastko przed obiadem. Nie zawsze Lara, Winston, tym bardziej Zip mieli ochotę słuchać długich wywodów okularnika. Poszkodowany musiał ograniczyć się do minimum.
- Zip, na pewno znasz znaną rzeźbę Wenus z Milos.
- Naga laska z amputowanymi rękami?
- Dosłownie to półnaga bogini Afrodyta.
- A nie Wenus? Przecież nazywa się Wenus. – stwierdził Zip. Lara spojrzała na niego, uśmiechając się z przekąsem.
- Wenus to bogini miłości, rzymska odpowiedniczka greckiej Afrodyty. Kontynuuj, Alister.
- Wyrzeźbiona z marmuru sprowadzonego z wyspy, o której mówiłem. Moi drodzy…  marmur paryjski. - Alister podszedł do globusa i spojrzał na niego, obracając go odrobinę w prawo. Następnie palcem odszukał miejsce i w końcu wskazał Larze rozwiązanie. – Wyspa Paros. Nie musicie mi dziękować.


CDN

7 komentarze:

  1. Jak mówią do siebie "kotku" czy "słoneczko" to aż mi się ciepło robi w sercu xD
    Ten rozdział doprowadził mnie do lekkiego śmiechu, a to mi się teraz przyda najbardziej ^^ Podoba mi się ten rozdział, ma ciekawą fabułe...nie przynudza. Kurde, ja zawsze pisze to samo. Dobra. Podobało mi się to, że .... Alister jest tak mądry! I że zip udaje takiego głąba... ;D Dobra, końce. Rodział the best!
    Pozdro!

    komentarz napisany na HL Onet - 2010-07-04 06:48

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś mi się wydaje, że Zip wcale nie udaje głąba :D
      On jest po prostu lekko... nierozgarnięty mówiąc delikatnie xD

      Usuń
  2. lithium2@vp.pl16 lipca 2012 06:58

    Rozmowa Lary i Kurtisa - pierwsza klasa, po prostu uwielbiam te dialogi! Potrafisz zrobić przy tym taka atmosferę, nie brak słów na opisanie tej zabawy jaką miałam przy czytaniu tej części xD Jak zwykle wszystko jest profesjonalnie zrobione, zagadka, opisy - cud, miód i orzeszki.

    komentarz napisany na HL Onet - 2010-07-04 09:11

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie! Wiedziałam! Też chciałam pisać opowiadanie o Larze, ale nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Och, żal mnie xD
    I masz długie notki, świetne *_* No powiem, że nie natrafiłam jeszcze na bloga o TR, ale jest super. Ach, jak ja kocham Larę, to się nie mieści w głowie! x]
    Czekam na kolejną część... z niecierpliwością. Muhahaha!
    [www.internat.blog.onet.pl]
    Pozdrawiam serdecznie.

    komentarz opublikowany na HL Onet 2010-07-06 16:50

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo..Wreszcie ten leniuch skontaktował się z Larą... już czuję chemie! Mr.. Haha xD
    A opowiadanie jak zawsze boskie! ;D

    komentarz napisany na HL Onet - 2011-03-16 21:06

    OdpowiedzUsuń
  5. Gloomy Angel,16 lipca 2012 07:01

    Rozmowa Lary i Kurta za-je-bis-ta xD Oczywiście, reszta opa też, tak więc czekam na next! ;]

    komentarz napisany na HL Onet - 2010-07-04 10:22

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne dialogi...wspaniała fabuła...poprostu CUDNE OPOWIADANIA!!! ;D

    komnetarz napisany na Onet HL - 2010-07-06 19:35

    OdpowiedzUsuń