„Tequila”
Przedzierał się przez tłumy i wcale nie czuł
się zmęczony. Miał wrażenie, że pod dachem jednego ze straganów znów ujrzał
znajomą postać. Stała obok starszej muzułmanki, mówiła coś do niej. Ruszył w
jej kierunku, głośno oddychając. Widział, jak dziewczyna przykrywa czarną
chustą twarz. Widział jej rude włosy rozwiewane przez lekki powiew delikatnego
wiatru. Zbliżał się do niej coraz bardziej. Widział jej usta, które mówią coś w
języku arabskim, widział jej dłoń, która sięgnęła po szklankę wody, jaką podała
jej kobieta w czadorze. Chciał ją zaskoczyć, ale nagle zobaczył jej wzrok na
sobie. Athanasia spojrzała na zbliżającego się Kurtisa, a w jej spojrzeniu
przez ułamek sekundy zdało się zobaczysz zszokowanie przemieszane ze strachem.
Szklanka wody wypadła jej z rąk, dziewczyna natychmiast rozpoczęła ucieczkę.
Wbiegła w wąską uliczkę, jednak Kurtis był dużo szybszy niż Nasia mogła
przypuścić. Dorwał ją szybko. Chwycił za dłoń, następnie przyparł do muru. Przechodzący
mężczyźni spojrzeli z podziwem na Kurtisa, kobiety natomiast chciały wyciągnąć
pomocną dłoń w stronę Athanasii, Trent jednak jednym, groźnym spojrzeniem
przegonił je. Przypierał ją do muru coraz mocniej. Stała przodem do ściany, on
natomiast lekko wykręcał jej dłoń, by jego była dziewczyna szybko mu nie
uciekła. Drugą ręką zerwał z jej twarzy czarną chustę.
- Czego
chcesz?!
- Co tu
robisz, skarbie? Zgubiłaś się? Czy twoje miejsce nie jest aby na uniwersytecie?
- Nie twój
biznes! – Krzyknęła, odwracając głowę. Splunęła mu w twarz. Trent spojrzał na
nią z oburzeniem, wytarł policzek rękawem, mocniej wygiął rękę Athanasii.
Syknęła z bólu.
- Masz
szczęście, że jestem w miarę cierpliwy. Co tu robisz? – Powtórzył pytanie.
- Puść mnie!
– Poprosiła. Trent nie reagował. Nawet nie popuścił uścisku. – Puść! Proszę!
Wszystko ci opowiem!
- Najpierw
twoje bla bla bla. Potem zobaczymy.
- Jesteś
kretyn! – Wrzasnęła. – Sam zostawiłeś u mnie swoją legendę, a teraz masz
pretensje!
- Co?
- Jajco!
Jeden zero dla mnie! Rozszyfrowałam trzecią część! Przyjechałam tu, żeby
sprawdzić, co jest za obrazem w grocie!
- Idiotko!
Nie mogłaś mi powiedzieć, że chcesz się zabrać za tę robotę? Zrobilibyśmy to
razem! Wspólnie! Przecież chciałem do ciebie wrócić!
- Kiedy ja
nie chcę już z tobą pracować! Ani spać, ani nic więcej… nigdy… w życiu!
- Co
znalazłaś w tej grocie?
- Zero! –
Wyjęczała Athanasia. Łżąc jak pies zaczęła również skomleć, idealnie obrazując
swoje cierpienie. Bolała ją ręka. Kurtis wiedział o tym, już miał ją puścić,
kiedy na jej palcu zobaczył połyskujący pierścień. Dotknął go. Gdy tylko Nasia
poczuła jego ciepłą dłoń na swoim palcu, zerwała się, co jeszcze bardziej
spotęgowało ból w wykręcanej ręce.
- Nie
dotykaj tego! Draniu! Nie masz prawa… To… Pierścionek zaręczynowy! – Skłamała
kolejny raz, wrzeszcząc na całe gardło. W tym samym momencie Kurtis puścił jej
dłoń i zrobił kilka kroków w tył. Osłupiał. Spodziewał się, że dziewczyna
ucieknie, ta jednak została i rozmasowała sobie ramię. Athanasia poczuła
natychmiastową ulgę, podeszła do Trenta i z całej siły wymierzyła mu uderzenie otwartą
dłonią w policzek. Mężczyzna zamknął oczy, ale nie wydał z siebie żadnego
dźwięku. Jej słowa były dla niego niemałym nie małym wstrząsem.
- Nie
wiedziałem, że wychodzisz za mąż… - Zaczął. – A… Ja… My… - Dodał szybko, plącząc
się w najprostszych słowach. Athanasia spojrzała na niego z politowaniem. Uśmiechnęła
się ironicznie.
- Mówiłam
ci. To, co było między nami, dawno się skończyło. – Powiedziała, wciąż
rozmasowując bolący łokieć. Kurtis przytaknął. Spuścił wzrok.
- Ruda…
Przepraszam. – Wskazał palcem na jej rękę. – Odpuść sobie tę legendę, co?
- Słucham?
- Nie chcę…
Nie chcę robić ci krzywdy. Nie chcę traktować cię, jak konkurencję. Mógłbym…
- Nie
odpuszczę. – Dziewczyna uśmiechnęła się i powoli ruszyła przed siebie. – Nie
teraz, gdy opuściłam dla tego wyzwania i tej zabawy uniwersytet. Możesz mnie
zabić tu i teraz. Albo puścić i czekać, aż rozwiążę kolejną część łamigłówki i
znów wyprzedzę ciebie i twoją lalkę o kilka sekund. – Nasia zaśmiała się,
odwracając się tyłem do Kurta. Mężczyzna stał, nadal zaszokowany jej słowami.
- Od kiedy
jesteś taka zaborcza? – Zapytał. Chciał coś zrobić, ale nie miał pojęcia, jak
powinien się zachować. Czy pozwolić jej odejść? – I tak nie masz pierwszego i
drugiego artefaktu!
- Wszystko w
swoim czasie, Kurtisie. Wszystko… - Nie dokończyła. Zanim Trent zdążył
zareagować, dziewczyna ruszyła pędem przed siebie. Mężczyzna nie miał zamiaru
ruszać w ponowny pościg. Wiedział, że nie byłby w stanie zrobić jej większej
krzywdy. Nagle usłyszał ciche kliknięcie jakiegoś przycisku.
Dyktafon został wyłączony.
Kurtis
rozejrzał się dookoła. W oddali dało się usłyszeć zgiełk i hałas miasta, w
pobliżu nie było jednak ani jednej żywej duszy. W głowie mężczyzny plątało się
wiele myśli, Trent klął na siebie za to, że zapomniał na uniwersytecie swojej
treści legendy. Zastanawiał się nad tym jeszcze chwilę, stał w uliczce jak
sparaliżowany, kiedy usłyszał za sobą głośne chrząknięcie.
- Lara? –
Zapytał odwracając się, chociaż było to pytanie retoryczne.
- Nie,
kurwa, Maria. – Odpowiedziała cynicznie kobieta. – Wyglądasz, jakbyś zobaczył
ducha.
- Co tu
robisz? Mieliśmy się spotkać przy grocie.
- Śledziłam
cię.
- Nie ufasz
mi, co?
- Ufam.
Aczkolwiek twoje zachowanie po wyjściu z krypty było dość… niepokojące. Co to
za… - W tym momencie Lara spojrzała na ziemię. Obok stóp Kurta leżała czarna
chusta. Podniosła ją. - … Laska z chustą?
- Konkurencja.
Jest w posiadaniu legendy, próbuje ją rozszyfrować. Poprosiłem, by powiedziała
mi co nieco o grocie. Powtórzyła to, czego się domyślaliśmy. Rozwiązaniem było
zero, wnęka za obrazem była pusta. – Odpowiedział Kurt. Nie do końca zgodnie z
prawdą.
-
Konkurencja? Przecież nikt nie wiedział o legendzie! W ogóle co to znaczy „poprosiłem ją”?
- Poprosiłeś
ją? – Zapytała Croft upewniającym się tonem.
- Użyłem
siły perswazji. Troszkę ją zmusiłem.
- A więc skąd
wiedziała o legendzie?
- Ja…
- Nie kręć.
- Nie mam
pojęcia. – Odpowiedział pewnym siebie głosem. – Może pracuje dla tej mafii tego
całego jak mu tam… Majora?
- Kurtis…
Wciskasz mi dobrą ściemę. Widzisz, jak jakaś przypadkowa kobieta wychodzi z
groty, każesz mi ją ścigać, zachowujesz się, jakbyś ją znał, a teraz
podejrzewasz ją o jakieś mafijne machlojki? Trent…
- Nie ufasz
mi. – Powtórzył Kurt. Lara westchnęła głośno. Spojrzała na mężczyznę, który
patrzył jej prosto w oczy, następnie owinęła sobie podniesioną chustę wokół
szyi. Nie odpowiedziała. Chciała uwierzyć Kurtisowi. Jej intuicja podpowiadała
jej, by zadać mu jeszcze kilka pytań, ale natychmiast sama siebie postanowiła
uspokoić. „Przestań go oskarżać.
Pracujecie razem, dlaczego miałby cię okłamywać? Chciał dobrze, a ty jeszcze
się na nim wyżywasz” – wypomniała samej sobie, zagłuszając zmysł intuicyjny,
który jednak trudno było wyciszyć do końca. Uśmiechnęła się do Kurtisa i
postanowiła, że postara się bardziej mu zaufać. I bardziej mu się przyglądać.
- Chyba
najwyższy czas wrócić do domu… - Powiedziała, zmieniając temat i chwytając
Kurtisa pod rękę. Bohaterowie ruszyli w stronę wyjścia z wąskiej uliczki.
Kurtis czuł się nieswojo. Wiedział, że nie powinien okłamywać Lary, nie chciał
jednak przyznawać się, że Athanasia wplątała się w legendę właśnie z jego winy.
Nagle odwrócił się za siebie. Czuł na sobie czyjś wzrok. Lara spojrzała na
niego, zauważyła jego niepokój w oczach.
- Co się
dzieje? – Wyszeptała.
- Mam złe
przeczucia… Jak gdyby gdzieś tu ktoś…
- I jak? Zauważyłeś coś? – Usłyszał Mulieres
w słuchawce. Dyskretnie zsunął się z dachu jednego z niskich budynków,
natychmiast przemieszczając się za straganami i obserwując przez lornetkę
bohaterów. W myśli klął na Levisa, który pewnie wygodnie grzał dupsko w
palestyńskim hotelu, kiedy porucznik wypruwał sobie flaki na misji.
- Robercie,
mam dla ciebie zaskakujące wieści. Kiedy Croft wróci do rezydencji, będziesz
musiał z nią poważnie porozmawiać. – Odpowiedział Chester szeptem, po chwili
głośno dysząc. Wspinaczka po dachach nie była jego mocną stroną.
- Słucham…
- Chodzi o
jej towarzysza. Puszczę ci nagranie, które zarejestrowałem.
- A więc dobrze
zrobiłem każąc ci ich śledzić… No widzisz? A tak nie podobał ci się ten pomysł.
– Stwierdził inspektor Levis do słuchawki telefonu. Porucznik Chester Mulieres
nie odpowiedział. Postanowił nie spuszczać bohaterów z oczu tak długo, jak
tylko będzie to możliwe.
- Jak się udała wyprawa? – Zapytał życzliwie
Winston, witając Larę i Kurtisa już od progu rezydencji. Dziewczyna uśmiechnęła
się i położyła plecak przy wejściu, Kurt zachował się podobnie.
- Dzięki, w
porządku. Miałeś rację, grota była pusta. Trzeci artefakt nie istnieje. –
Odpowiedział mężczyzna. Nie miał zamiaru kontynuować pogawędki, natychmiast
ruszył po schodach, w stronę swojego pokoju. Już sam zaczynał się gubić w
szybkim toku wydarzeń. Sądził, że rozgryzienie legendy będzie zadaniem szybkim,
łatwym i przyjemnym, jednak rozczarował się. Nie miał pojęcia, że w grę wchodzi
uciekinier z więzienia, dodatkowo jego była dziewczyna i funkcjonariusze z
agencji SOCA. Stawka musiała więc być wysoka... Trent nie chciał uwierzyć, że
Athanasia tak łatwo wplątała się w tak niebezpieczną grę. Obstawiał opcję, że
kobieta nawet nie potrafiła racjonalnie przewidzieć ryzyka, jakie nosiło ze
sobą to zadanie. Nie znał jej od tej strony, nie spodziewał się, że dziewczyna
będzie chciała walczyć o artefakty zapewniające władzę nad światem. A może nie
chodziło jej o to? Może po prostu chciała zarobić kupę forsy, oddając złote
przedmioty do muzeum czy po prostu sprzedając je na jakimś czarnym rynku?
Dodatkowo zrobiłaby mu na złość.
- Po co
miałaby ci robić na złość… przecież wychodzi za mąż…
Mruknął sam
do siebie. Po chwili zastanowił się nad tym głębiej.
- Ale z
drugiej strony, skoro wychodzi za mąż, dlaczego mąż puszcza ją na takie
wyprawy? Dlaczego zrezygnowała z dobrze płatnej pracy?
Kurtis
zamknął oczy i oczami wyobraźni jeszcze raz zobaczył pierścionek na jej palcu.
Świecący czystym złotem. Delikatny… Okrągły, bez żadnych połyskujących, modnych
w pierścionkach zaręczynowych, świecidełek…
- IDIOTO!
Warknął sam
do siebie. Przecież wszystkie artefakty, których szuka Lara, są złote! Trent
wściekły na siebie, że tak łatwo dał się oszukać, postanowił nie mówić na razie
o tym incydencie Larze.
A ten cały
Major? Czego on pragnął? Władzy, pieniędzy? Trent nie chciał się nad tym
zastanawiać. Wiedział, że wystarczająco namieszał. Niepotrzebnie odwiedzał
Pragę. Chciał tylko powiedzieć Athanasii, że znalazł pracę u boku Lary, że mogą
oboje spróbować od początku. Że przestał być leniwym dupkiem… Tymczasem
mężczyzna miał już serdecznie dosyć zabawy w archeologa. Wszedł do łazienki i
odkręcił kurek przy kranie. Do wanny zaczęła wlewać się ciepła woda. Nagle
mężczyzna usłyszał za sobą krok. Odwrócił się. Zobaczył uśmiechniętą od ucha do
ucha Larę. Podszedł do niej, dotknął jej bioder, przysuwając się jeszcze
bliżej.
- Chciałaś coś?
– Zapytał. Lara nie odpowiedziała. Pocałowała go mocno, kiedy nagle poczuła w
kieszeni spodni wibracje. Przerwała pocałunek i odebrała telefon.
- Jasne.
Idę. – Odpowiedziała szybko, przerywając połączenie. – Zaraz wracam. –
Powiedziała cichym, seksownym tonem głosu, muskając ustami delikatnie usta
Kurtisa.
- Poczekam.
- Odparł, po czym uśmiechnął się do
siebie, wracając z łazienki do pokoju. Podszedł do barku i wyciągnął z niego dwie
szklanki oraz butelkę złocistej tequili.
- Laro, możesz do mnie wpaść na chwilę? –
Zapytał Zip, kiedy usłyszał dźwięk odebranego połączenia w słuchawce.
- Jasne.
Idę. – Odpowiedziała Croft. Po kilku minutach znalazła się w gabinecie
przyjaciela. - Musisz do mnie dzwonić przez telefon, kiedy jestem u siebie?
Masz do mnie kilka kroków. Mógłbyś też czasem ruszyć swoje czarne dupsko sprzed
komputera. Przydałoby ci się. – Zagadnęła wściekła. – Co masz takiego ważnego,
że przerywasz mi ważne zajęcie?
- Nie
przeszkadzałbym ci, gdybym nie miał powodu. Mianowicie nawiedziła twoją
skrzyknę prywatna rozmowa głosowa wysłana w załączniku do emaila. Nadawcą jest
inspektor Robert Levis. Nie chciałem tego otwierać bez twojej obecności. –
Wytłumaczył Zip. Lara przytaknęła. Podeszła do biurka przyjaciela i pochyliła
się nad ekranem.
- Otwieraj.
– Mruknęła i usłyszała podwójne kliknięcie myszką. Wiadomość email otworzyła
się. Croft zaczęła czytać.
„Lady Croft,
Skoro już przeszliśmy na „ty”, chciałbym Cię
poinformować, że dotychczasowe działania w poszukiwaniu Majora jeszcze nie
przyniosły żadnych pozytywnych rezultatów, dlatego też zwiększyłem ostrożność.
Nie mogłem dopuścić, by poszukiwany wymknął się moim ludziom kolejny raz, a
wiedząc, iż ostatnio miał do czynienia z Tobą, bez Twojej uprzedniej wiedzy
wysłałem mojego człowieka w podróż do Betlejem za Tobą i Twoim towarzyszem. Zadaniem
mojego człowieka było śledzenie każdego Waszego kroku, jednak nie mógł on się
rozdzielić w pościgu, jaki rozpoczął Pan Trent. Podczas Twojej nieobecności mój
człowiek nagrał na dyktafon rozmowę Twojego towarzysza i kobiety, jaką złapał i
unieszkodliwił. Nagranie wysyłam w załączniku. Być może nie powinienem ukazywać
wyników toku śledztwa, ale, jako przyjaciel sądzę, że powinnaś tego posłuchać.
Zadzwoń do mnie.
Inspektor SOCA – Robert Levis”
- Puść to nagranie.
– Powiedziała twardo Lara. Zip skinął głową i znów rozległo się ciche, podwójne
kliknięcie. Zaraz potem nagranie otworzyło się. Lara usłyszała głos nieznajomej
kobiety.
„- Co tu robisz, skarbie? Zgubiłaś się? Czy
twoje miejsce nie jest aby na uniwersytecie?
- Jesteś kretyn! Sam zostawiłeś u mnie swoją
legendę, a teraz masz pretensje! Rozszyfrowałam trzecią część! Przyjechałam tu,
żeby sprawdzić, co jest za obrazem w grocie!
- Idiotko! Nie mogłaś mi powiedzieć, że
chcesz się zabrać za tę robotę? Zrobilibyśmy to razem! Wspólnie! Przecież
chciałem do ciebie wrócić!
- Kiedy ja nie chcę już z tobą pracować! Ani
spać, ani nic więcej… nigdy… w życiu!
- Co znalazłaś w tej grocie?
- Zero! Nie dotykaj tego! Draniu! Nie masz
prawa… To… Pierścionek zaręczynowy!
- Nie wiedziałem, że wychodzisz za mąż… A…
Ja… My…
- Mówiłam ci. To, co było między nami, dawno
się skończyło.
- Ruda… Przepraszam. Odpuść sobie tę legendę,
co? Nie chcę… Nie chcę robić ci krzywdy. Nie chcę traktować cię, jak
konkurencję. Mógłbym…
- Nie odpuszczę. Nie teraz, gdy opuściłam dla
tego wyzwania i tej zabawy uniwersytet. Możesz mnie zabić tu i teraz. Albo
puścić i czekać, aż rozwiążę kolejną część łamigłówki i znów wyprzedzę ciebie i
twoją lalkę o kilka sekund.
- Od kiedy jesteś taka zaborcza? I tak nie
masz pierwszego i drugiego artefaktu!
- Wszystko w swoim czasie, Kurtisie.
Wszystko…”
- A to
sukinsyn… - Szepnęła Croft, nie dowierzając własnym uszom. – Zatrzymaj. –
Rozkazała gniewnie, po czym wyszła z gabinetu Zipa, trzaskając drzwiami.
Szybkim krokiem udała się do pokoju Trenta. Bez pukania otworzyła drzwi, w oczy
rzuciła jej się leżąca na stole, otwarta butelka tequili. Pokój był jednak
pusty. Croft natychmiast otworzyła łazienkę. Kurtis siedział już w wannie.
Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął delikatnie, jak gdyby chciał zachęcić ją
do przekroczenia progu. Lara odpowiedziała uśmiechem i podeszła do wanny.
- Wyskakuj.
– Rozkazała twardym głosem, nadal się uśmiechając. Sztucznie. Kurtis nie
wiedział, o co chodzi. Wyczuł jej złowrogi nastrój i wykonał jej polecenie w
zaskakująco szybkim tempie. Lara rzuciła mu nienawistne spojrzenie, odwróciła
się na pięcie i wyszła z łazienki. Zdziwiony Trent ruszył za nią.
- O co
chodzi, Lara? – Zapytał całkiem nagi, kiedy oboje stali już w pokoju.
- O co
chodzi? – Powtórzyła pytanie dziewczyna. – Ty się pytasz o co chodzi!? TO JA
SIĘ PYTAM O CO CHODZI! Co tu robisz skarbie, zgubiłeś się? Zrobilibyśmy to
razem! Przecież chciałam do ciebie wrócić! Ale ty nie chcesz ze mną pracować!
Wolisz pracować z tą lalką, która wyprzedziła nas o kilka sekund! – Krzyczała.
Trent przez chwilę nie miał pojęcia co się dzieje. Nie rozpoznawał w ustach
kobiety swoich słów. Był w szoku, w jego oczach można było dostrzec tylko
czyste zdziwienie. – Nie patrz się tak! Wiedziałeś! Ty… Cały czas wiedziałeś! –
Krzyczała. – Patrzyłeś mi w oczy, ściemniając od początku!
- Co
wiedziałem, Lara? O co…
- Pojechałeś
do Pragi, żeby powiedzieć jej o legendzie! A teraz ona wtrąca się w moją grę!
To ta twoja była dupa! Nie dość, że o mało Major mnie nie zabił, to jeszcze teraz
ty wtajemniczasz rudą szprychę w misję, jaką ci powierzyłam! Ufałam ci!
- Laro, nie
miałem pojęcia, że ona się w to wpakuje…
- Łżesz! –
Lara nie panowała nad sobą. Patrzyła na nagiego mężczyznę, który przez zaledwie
kilka dni znów stał się jej bliski, jak dawniej, i przez chwilę miała ochotę
pozwolić kilku łzom spłynąć po policzku. Po chwili jednak zabiła w sobie tę
słabość. Pozostał tylko gniew. Znów się na nim zawiodła. Jak w Alcatraz i
Alcatraz po raz drugi.
- Nie… Przez
przypadek zostawiłem u niej treść legendy. Dobrała się do niej. – Tłumaczył się
Kurtis. W tym samym momencie sięgnął po spodnie i zaczął się ubierać. Lara
patrzyła na niego.
- Nawet nie
pomyślałeś, że ten pierścionek mógłby być artefaktem! Rób co chcesz, baw się z
kim chcesz. Ale ostrzegam. Jak jeszcze raz zobaczę cię na mojej drodze, nie
będę się wahać. Zabiję! – Krzyknęła po raz ostatni. Chwyciła ze stolika butelkę
tequili i rzuciła mu pod nogi. Szkło potłukło się, a alkohol rozlał się po posadzce.
Trent nie chciał wdawać się w dyskusje, wiedział, że to nie ma już żadnego
sensu. Natychmiast wyszedł z pokoju, zabierając swój plecak. Bez słowa udał się
w stronę schodów.
- Czy coś
się stało? – Zapytał Winston, stojąc obok drzwi frontowych. Kurtis nie
odpowiedział na pytanie. Po prostu wyszedł. W tym samym czasie Lara w pokoju
Trenta usiadła na jego łóżku. Musiała się uspokoić. Do tej pory nie mogła
uwierzyć w to wszystko.
- Sukinkot…
- Mruczała pod nosem. Chciała być twarda, udawać, że nic się nie stało. Że
przecież poradzi sobie z każdym następnym zadaniem sama, a Trent w niczym jej
tak naprawdę nie pomógł. Wiedziała, że to nie była całkowita prawda. Miała
przed oczami scenę, w której Kurtis postrzelił Majora, gdy ten o mało jej nie
zabił. I wcześniej, gdy chwalił się popisami z legionu, wspinaczką w Paros… Dziewczyna
otarła z policzka jedną łzę, zaraz potem odetchnęła głęboko, powoli się
uspokajając. Wyciągnęła z kieszeni
telefon.
-
Inspektorze? Tak… Odczytałam e-maila i odsłuchałam nagranie. Bardzo dziękuję za
informację. Nie… On już nie jest moim towarzyszem. Dobrze, Robercie. Będziemy w
kontakcie.
CDN
Tak, rozdział boski. Ale ta jego laska jest niezła, że rozszyfrowała część legendy, zdobyła ją, wrobiła Kurta (chociaż to chyba jest nie trudno zrobić) i sobie poszła. Bosko. Starym zwyczajem nie widziałam żadnych błędów ortograficznych i stylistycznych, ponieważ jestem na wakacjach i jeszcze mniej tym się przejmuje...w każdym razie nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
komentarz napisany na HL Onet - 2010-08-29 07:51
No extra!...
OdpowiedzUsuńTrent to taki idiota, że hej xD
A no i skończyło się pocieszanie Kurtisa ;P (miał pecha, że przed ten teges zadzwonił Ziperski) Ciekawe co teraz będzie z Kurtem bo ani tamta pała (Nasia) i Lara nie chcą go znać... Będzie pewnie walczył o dwie laski;P
Tylko, żeby się to nie skończyło tak jak D-F..;)
Dobra... czekam na następny:))
komentarz napisany na HL Onet - 2010-08-29 20:06
A miało być tak pięknie! Tequila, kieliszki, być może wspólna kąpiel...nastrojowa muzyka...No nie mogę, biedna ta Lara, co jej się zaczyna w życiu układać to zaraz w równie szybkim tempie to jej się burzy!
OdpowiedzUsuńNo ale prawda jest też taka, że Kurtis faktycznie przegiął pałkę...xP
Ciekawe co teraz z nimi będzie, czy Lara wybaczy mu kolejne kłamstwo, a on czy wróci do niej czy tej rudowłosej, o trudnym imieniu (ale chyba już je zapamiętałam...ANTHANASIA?xD zaraz cofnę się wyżej do treści i sprawdzę, czy dobrze zapamiętałam hehe). Jejku gdzie ta sobota i północ, ja już chcę kolejny rozdział! Przy okazji życzę mnóstwo dobrej weny i pomysłów!;-**
PS: Świetny był ten kawałek, gdzie w ogóle taka powaga, tyle się dzieje, a tu Lara Kurtowi ni z tego ni z owego, takim śmiesznym tekstem zarzuciła "A kto kur**, Papa Smerf?" xD Naprawdę ryknęłam śmiechem w głos;-**
Gratuluję świetnego rozdziału i pozdrawiam cieplutko! (bardzo cieplutko bo ogółem już na dworze się zimno robi;-*).
komentarz napisany na HL Onet - 2010-08-30 09:35
Athanasia to imię pochodzące z języka greckiego, może sprawiać problemy ^^ (literka "h" jest niema, czyta się to Atanazja) oznacza 'nieśmiertelność' i jest też nazwą jednej z planetoid.
UsuńJejku... jak pięknie zobrazowane. Ktoś mógłby nakręcić film na podstawie Twojego opowiadania... czyta się jak w książce. Piękne! ;>
OdpowiedzUsuńOd początku do końca było świetne ^^
P.S. Również zaczęłam pisać w 2006 roku ;)
komentarz napisany na HL Onet - 2010-09-01 17:10