rozdział 11 - pierwsza wersja

Jest to jeden z najpiękniejszych rozdziałów na blogu - uwielbiany przez czytelników, wzruszający (podobno!) do łez. Na potrzeby stworzenia kontynuacji DF musiałam nieco go przekształcić - Sen Lary - ponieważ zawarta w nim przeszłość musiała odnosić się do poprzedniej części opowiadania. To, co znajduje się  w tym rozdziale, jest moim wymysłem, powstałym, zanim pojawiła się koncepcja zrobienia z HL kontynuacji DF.
Zapraszam!


„Zanikanie” - rozdział 11 - pierwsza wersja

Było już po fakcie. Lara patrzyła na jego twarz, na której można było dostrzec grymas bólu. Natychmiast schowała broń i podbiegła do towarzysza.
- Kurtis, ja… Przepraszam. – Wyszeptała.
- Nic mi nie jest. – Mężczyzna próbował wstać z chłodnej posadzki, opierając się o nią łokciami. Dziewczyna natychmiast go powstrzymała, klękając tuż obok niego. Spojrzała na podłogę, całą umazaną z krwi.
- Leż spokojnie. – Powiedziała, rozkazującym tonem. Nie mogła uwierzyć, że tak po prostu uniosła spluwę i kilkanaście sekund temu wystrzeliła. Jeszcze niedawno nie uwierzyłaby, że jest do czegoś takiego zdolna. – Nie chciałam…
- Wiem, maleńka.
- Kurtis, ja tylko chciałam…
- Rozumiem cię. – Jego głos był taki ciepły, pełen czystej miłości. Lara zamknęła oczy. Czuła się bezbronna, jak nigdy wcześniej. Miała ochotę zapłakać jak mała dziewczynka, która nieświadomie zrobiła krzywdę bliskiej osobie. Była taką dziewczynką. Zanim z jej oczu spłynęła pierwsza łza, Lara westchnęła ostatni raz i wzięła się w garść. Zawsze przychodziło jej to sprawnie. Wstała i z kieszeni wyciągnęła telefon komórkowy.
- Potrzebny ambulans… - Powiedziała, gdy tylko siostra z pobliskiego szpitala odebrała połączenie.


Przenikanie.

Zapukała. Usłyszała ciche odgłosy kroków, połączone ze stukotem drewnianej laski. Kiedy drzwi otworzyły się, uśmiechnęła się szeroko.
- Witaj. – Powiedziała, wchodząc do mieszkania. Kurtis nie odpowiedział. Stał lekko zgarbiony, wspierając się na swojej lasce. Lara zastanawiała się, jak on znosi tą chwilową niedołężność, której ona była winna. Nie miała zamiaru jednak się o to pytać. Widziała w jego oczach coś szalonego. – Mogę Ci jakoś pomóc? – Zagadnęła, przyglądając się jego drewnianej towarzyszce. Znów nie odpowiedział. Dostrzegł, w co wpatruje się jego przyjaciółka i po chwili odrzucił na bok laskę. Lara spojrzała na niego zdziwiona. – Co ty… - Nie dokończyła pytania. Nie zdążyła, bo już tonęła w uściskach i namiętnych pocałunkach Trenta.
- Brakowało mi cię…
- Kurtis, proszę, przestań… - Wyszeptała. – Chcę ci coś wyjaśnić… To moja wina, ja wtedy…
- Zamknij się. – Mruknął w odpowiedzi. Dziewczyna jęknęła, czując na sobie jego męski dotyk. Płonęła…


Zanikanie.


- Na co czekasz, Croft? Podłączasz to, czy nie? – Szepnął. Stał przy drzwiach z naładowanym pistoletem i popędzał kobietę, która majstrowała coś przy komputerze. Siedziała na krześle, obok biurka i klikała w klawisze bez zastanowienia.
- Już zgrywam…
- Pośpiesz się. – Warknął Kurtis. Nagle usłyszał za drzwiami kroki. Spojrzał niepewnie na Larę, po czym zaatakował ochroniarza, który właśnie otwierał drzwi gabinetu. Mężczyzna oszołomiony zaczął krzyczeć, kiedy przestraszona Lara wyciągnęła pendrive’a z portu USB. Podbiegła do Kurtisa, zanim do sali wbiegło kilku kolejnych ochroniarzy. Bohaterowie byli w pułapce.
- Uciekaj! – Wrzasnął Kurtis do dziewczyny. – Zatrzymam ich! – Nie musiał powtarzać drugi raz. Dziewczyna rzuciła się w stronę wyjścia ewakuacyjnego. – Spotkamy się na dole!


Seria przesuwających się szybko obrazów.


Dziewczyna siedziała na ławce, oddychała szybko, próbując się uspokoić. Miała wyrzuty sumienia. Jak mogła go zostawić? Ukryła twarz w dłoniach. Odetchnęła głęboko kilka razy i spojrzała na zegarek. Nie było go od trzech godzin. Lara wstała zrezygnowana z ławki. Ruszyła w stronę postoju taksówek.


Słyszała jakąś melodię, chociaż dookoła panowała grobowa cisza.


Wiedział, w którym hotelu się zatrzymała. Posiniaczony, obolały, zmęczony i bez żadnych pieniędzy postanowił ją odwiedzić. Kilka sekund zajęło wyciąganie od recepcjonistki informacji o numerze pokoju. Pojechał windą. Chwilę wahał się, ale ostatecznie nie zmienił planu. Zapukał. Zapukał znów. I jeszcze raz. Był pewny, że dziewczyna jest w środku, inaczej recepcjonistka nie doradzałaby mu podróży na drugie piętro. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Pociągnął za klamkę.
Już od progu zobaczył nagą, śliczną kobietę, która na wielkim, hotelowym dywanie obdarowywała pocałunkami nieznajomego mężczyznę. Siedziała na nim. Kurtis niedowierzał.
- Lara… - Wymsknęło mu się. Croft usłyszała. Odwróciła twarz w jego stronę. Przyłożyła dłoń do twarzy, natychmiast podniosła się i okryła obok leżącym kocem, który musiał wcześniej spaść z łóżka. Nieznajomy mężczyzna o długich, blond włosach z prędkością światła podniósł z ziemi swoje spodnie i okrył nimi swój wstydliwy punkt.
- Kurt… Ty żyjesz… Myślałam, że… - Szeptała. Kurt wpatrywał się w nią. W jej nagie, piękne ciało. W jej pierwszorzędne, długie nogi, śliczną talię, piersi, które unosiły się i opadały powoli pod wpływem oddechu.
- Nic nie mów. – Chciał odpowiedzieć twardym głosem, jednak ton łatwo się złamał. Lara usłyszała ten szczegół. Czuła się okropnie. Chciała zatrzymać swoją niedawną miłość, jednak Kurtis już wyszedł z pokoju. Wracał w stronę windy. W jego oczach widać było rozczarowanie, które zmieniło się w rozpacz, gdy jedna, mała łza spłynęła po policzku.


Przenikanie.


Dziewczyna odebrała telefon.
- Lara? – Usłyszała w słuchawce.
- Nie dla ciebie, Trent. Czego chcesz?
- Niepokoję Twój niebiański tyłeczek, ponieważ… - Nie musiał dokańczać. Kilka sekund później stał tuż obok dziewczyny. Nie minęło kilka kolejnych sekund, gdy z grymasem niezadowolenia na twarzy wisiał przyczepiony do liny. Bez spodni.


Znów szybko mijające obrazy. Jak przyspieszone sceny filmu, podczas jego przewijania.

- Taaak… - Wyszeptała, leżąc bezbronnie na biurku. Czuła na sobie jego dłonie, jego język… Nie mogła powstrzymać rozkosznych dreszczy, jakie przechodziły po jej zupełnie nagim ciele. Chciała krzyczeć, gdy mężczyzna poruszał się w niej coraz mocniej, szybciej. Odpowiadała mu energicznymi ruchami bioder, cicho jęczała wyczekując punktu kulminacyjnego. A on penetrował ją całą. Dłońmi delikatnie bawił się jej piersiami. Chciał, by tonęła razem z nim w tej ekstazie. Całował namiętnie jej kark…


Strzał.


- Cofnij się…  A teraz wycofaj też swoich znajomych. – Warknął groźnie, przeładowując pistolet. Major stał przed nim wyprostowany, nawet nie jęknął, chociaż z jego ramienia zaczęła sączyć się czerwona krew. Można by stwierdzić, że to tani film sensacyjny, a farba zaraz zmyje się z dobrze udającego aktora. Nic z tych rzeczy.


- Strzelaj! – Jego krzyk. A ona zaprzeczyła. Odłożyła broń i pozwoliła Majorowi uciec. Odetchnęła z ulgą, ale tylko na chwilę, bo po chwili znów obraz zadrżał.


I zniknął.
By po chwili pojawić się na nowo.


Rudowłosa kobieta w jeansach, białej koszulce i czarnej chustce zawiązanej na szyi mocno przylegała do ściany. Za nią Trent ściskał jej dłoń. Wykręcał rękę sprawiając greczynce coraz większy ból.
-  Przecież chciałem do ciebie wrócić! – Krzyczał. A ona tylko zaśmiała się kpiąco.


Łazienka. Wanna. Rozmowa… Wrzask Lary i marne próby tłumaczeń mężczyzny. Dźwięk tłuczonego szkła. Alkohol, który miał rozlać się do szklanek, teraz spływał nieużytecznie po panelach.
- Jak chcesz wracaj do niej! – Krzyczała Croft. Kurtis nic nie mówił. Nie zaprzeczał, nie prosił o wybaczenie. Wyszedł.


Zanikanie.


Rudowłosa opierała się o krawędź biurka w bibliotece. Wiła się z rozkoszy, gdy Kurtis całował jej rozpalone usta, a ona wtulała się w jego silne ramiona. Paznokciami wbijała się w jego plecy. Chciała być jak najbliżej, jak najmocniej. Czuła go obok, przy sobie. W sobie. Krzyczała unosząc się w górę i opadając.


Ciemność.
Cisza.
Powoli zwalniający oddech.

Lara otworzyła oczy. Rozejrzała się, ale w jej pokoju panowały grobowe ciemności. Zimną dłonią dotknęła czoła, po czym stwierdziła, że jest gorące. Zadrżała. Natychmiast wstała z łóżka i zamknęła otwarte na oścież okno. Spojrzała przez szybę w gwiazdy i chciała uśmiechnąć się do siebie, ale nie potrafiła. Seria obrazów, jakie widziała w śnie zdenerwowały ją. Przeszłość nieuchronnie wróciła.
- Kurtis… - Szepnęła, chociaż sama nie wiedziała w jakim celu to zrobiła. Wróciła do łóżka, ale nie chciała zasnąć. Zastanawiała się nad wszystkim tym, co wydarzyło się w jej życiu przez ostatnie lata. Śmierć Wernera, poznanie Kurtisa i chodzenie z nim, by zerwać, znów chodzić, by zerwać… I tak w kółko. Nie potrafili nigdy do siebie dotrzeć. Byli blisko, ale często oddalali się od siebie z błahych powodów. Lara rzadko miewała sny, zwykle te, które ją nawiedzały szybko gubiły się gdzieś w pamięci. Nie miała do nich głowy. Jednak była pewna, że ten sen zapamięta na zawsze. Nie musiała się specjalnie starać, były to bowiem obrazy z jej przeszłości. Kiedy tuż po zakończeniu akcji z Eckhardtem, Lara przypadkowo postrzeliła Trenta, następnie podczas włamania do jednej z rosyjskich baz, w celu zdobycia tajnego, komputerowego spisu jakichś istotnych danych dla agencji rządowej pracowała z nim... Zostawiła go, a on uratował jej skórę. Nie po raz pierwszy i nie ostatni. Nie wierzyła, że przeżył. Nawet nie starała się go odnaleźć, smutek zatopiła w butelce taniego sznapsa i hotelowego gościa, który przyniósł jej ową butelkę. I wtedy zjawił się on… Nie zawsze był pijackim dupkiem. Zwykle to ona była tą złą. Potrafiła mu wybaczyć każde przewinienie, bo znała siebie i była pewna, że wcześniej czy później to ona wykręci jakiś głupi numer. Zatrudniając Kurtisa nie wiedziała, że może się po nim spodziewać takiego błędu. Nie potrafiła mu wybaczyć, chociaż wiedziała, że on wybaczał jej gorsze rzeczy nie raz. Kto o zdrowych zmysłach wraca do byłej, żeby powiedzieć jej o tajemnicy, jaką powierzyła mu kobieta, z którą pracuje? Której powinien po tylu latach zaufać? Lara nie chciała już zasnąć. Nie chciała znów zobaczyć ostatniej sceny, która napawała ją złością, czy może nawet lekką zazdrością, kłującą gdzieś tam w głębi serca. Nie chciała widzieć Athanasii i Kurta razem. Nie chciała.

Mimo wszystko zamknęła oczy.



- Kochasz mnie? – Zapytał, stojąc od niej tyłem. Patrzył w okno, nie chcąc spoglądać na delikatne oblicze dziewczyny. Jak gdyby bał się prawdy, jaką może wypowiedzieć.
- Nie wiem. – Odpowiedziała, wmawiając sobie, że nie zna uczucia miłości. Że zna tylko przygodny seks, sprawiający niecodzienną przyjemność. Że odróżnia radość od smutku et cetera. Ale nie miłość. Co najwyżej przywiązanie.
- Jak to nie wiesz? Powinnaś wiedzieć. – Stwierdził mężczyzna. Odwrócił twarz od okna, zerkając spokojnie na kobietę. Dotknął dłonią jej dłoni, chwycił jej rękę w swoją rękę.  Uśmiechnął się ciepło. Uwielbiała, gdy tak robił.


- Nie… - Powiedziała półgłosem. Ziewnęła przeciągle i znów otworzyła oczy. Nastał poranek.

End.

0 komentarze:

Prześlij komentarz