Rozdział dwunasty

„Nie”

- Chyba wyjątkowo wpadłem na coś genialnego. – Zauważył Zip, patrząc w monitor swojego laptopa. Nagle wyszedł z biblioteki, trzaskając drzwiami. Alister spojrzał na niego zdziwiony, by po chwili wybiec z pomieszczenia za przyjacielem. W holu głównym złapał go za ramię.
- Co cię ugryzło?
- Lara śpi. Idę ją obudzić, chcę się z nią podzielić nowiną. Niby dlaczego mamy sami kombinować nad kolejną treścią legendy? To zadanie robi się coraz głupsze, niebezpieczne i coraz bardziej nurzące. – Zip odciągnął od siebie Fletchera i maszerował dalej aż do pokoju Lary. Alister przemyślał jego słowa, po czym uznał je za niewyobrażalnie złośliwe. Mężczyzna westchnął i ruszył szybkim krokiem za towarzyszem. A on nawet nie zapukał. Otworzył drzwi, podszedł do okna i odsłonił zsunięte rolety, uchylił zamknięte okno. Światło słoneczne natychmiast spenetrowało pokój, a chłodne, jesienne powietrze wypędziło drażniące uczucie duszności. Lara nawet nie drgnęła. Zip podszedł do jej łóżka, ale Alister natychmiast zatrzymał w locie jego rękę.
- Zostaw ją. Jest zmęczona. – Szepnął. Jego słowa jednak w niczym nie przekonały czarnoskórego przyjaciela. Mężczyzna jednym ruchem ręki zrzucił z Lary kołdrę, którą dziewczyna była szczelnie okryta. Ciemnowłosa otworzyła jedno oko, poczuła chłód wiatru na ciele, po którym natychmiast przeszły ciarki.
- Co to ma znaczyć… – Mruknęła, ziewając ospale. Przeciągnęła się, a jej krótka, koronkowa koszulka nocna delikatnie uniosła się w górę. Alister nie mógł przez chwilę oderwać od niej wzroku. Przyglądał się zgrabnym łydkom dziewczyny, perfekcyjnym udom, koronkowym majteczkom… Lara zauważyła jego wzrok. Natychmiast wyrwała Zipowi kołdrę z ręki i przykryła się nią.
- Chyba rozwiązałem czwartą część. Jak dobrze pójdzie, będziemy w połowie całego tego zamieszania. – Powiedział Zip. Dziewczyna spojrzała na niego z podziwem.
- Brawo. Możecie wyjść?
- Brakuje mi tu kogoś. Co się stało z panem „Jestem zajebisty”? – Alister wskazał palcem wolne miejsce na łóżku, obok Lary. Ta spojrzała na niego zdziwiona. Przez chwilę czuła oburzenie, Fletcher nie miał przecież prawa wnikać w jej osobiste sprawy, jednak po chwili zmieniła zdanie i postanowiła udawać, że nic się nie stało. Milczała. Przypomniała sobie swój sen, ale nie miała zamiaru dzielić się nim z przyjaciółmi. To nie był ich problem, z resztą Croft nigdy nie lubiła mówić o sobie. Wzruszyła tylko ramionami.
- Zmienił pseudonim na „Jestem dupkiem” i wyleciał z gniazdka. – Powiedziała krótko.
- Tego się można było spodziewać. – Zauważył Zip. - Wytrzymaliście kiedyś dłużej niż kilka dni?
- Hmm… Prawie miesiąc. Ale to przez Monstrum. – Odpowiedziała Lara i ręką pokazała przyjaciołom drzwi. Obydwaj zrozumieli i udali się z powrotem w stronę biblioteki.


Kurtis miał ochotę wstąpić do apteki i kupić osiem tysięcy trzysta dwadzieścia siedem opakowań leków na kretynizm. Nie mógł tak szybko pogodzić się ze swoim błędem. Wiedział, że niepotrzebnie informował Athanasię o legendzie, mógł się domyśleć, że ich związek należał już tylko do czasu przeszłego. Pokój hotelowy w porównaniu z rezydencją Lary wydawał się być ciasną klatką. Trent siedział przed telewizorem i, ze szklanką lekko schłodzonego piwa, oglądał powtórkę serialu o błyskotliwym, aczkolwiek upierdliwym i drażniącym wszystkich dookoła doktorze.

„- Nie potrafimy rozpoznać choroby. On umiera, Greg.
- Leczycie go na sinicę, a może sinica to nie choroba, tylko jej objaw?
- Tętno jest słabo wyczuwalne.
- Podajcie streptokinazę.
- To nie zawał… Nie będę go leczyć na coś, czego nie jestem pewna.
- Jak to jest, że nigdy mi nie ufacie, a potem bijecie mi brawo i przynosicie prezenty?"


Zastanawiał się, dlaczego Croft zwykle musi być tą nieomylną i wszystkowiedzącą. Pamiętał jej przeszłość. Wyobraźnia podsuwała mu kolejne obrazy, kiedy to on był górą, a ona tylko wszystko psuła. Plątała się między jego zadaniami, wpieprzała się we wszystko – śmierć ojca, potem śmierć przyjaciela… Była oschła, nieufna, egoistyczna… Skostniała, chociaż silna. Chciała udowadniać wszystkim wokół, że była najlepsza, chociaż do perfekcji było jej daleko, jak wszystkim innym ludziom. Nie była nieomylna, to przecież jasne. Bez Alistera, Zipa i Kurta nic by nie osiągnęła. Trent przypominał sobie, jak było kiedyś. Miał przed oczami sceny, które kilka godzin temu śniły się Larze. Uratował jej tyłek, walcząc z Eckhardtem, za co potem ona odwdzięczyła mu się celowaniem w twarz. Ile razy okradała go, strzelała do niego, klęła na niego… Wiedział, że nie raz i nie dwa też miał swoje za uszami, jednak ona też czasem była winna. A on jej wybaczał zawsze. Dlaczego ona nie mogła zrobić tego samego, teraz? Nie zastanawiał się nad tym. Widział w niej cechy popularnego doktora z jeszcze bardziej popularnego serialu o tej samej nazwie. Postanowił się zrelaksować i poszukać lepszego zajęcia niż pomaganie archeolożce w rozwiązywaniu jej durnej zagadki. Chciał być niezależny. Dostał kopa w tyłek od dwóch kobiet, jedna go rzuciła, druga prosiła o pomoc, a potem go zwolniła. Jeszcze wcześniej była trzecia – Jarmilia, Zuzana, Irina… czy jak jej tam było. Nieważne. Sam nie wiedział.
- Dość. – Powiedział. Spojrzał na szklankę, którą trzymał w dłoni. Bez zastanowienia pomaszerował w stronę łazienki i wylał zawartość szkła do otwartego kibla. – Czas wytrzeźwieć, stary.


                - Ja ci wytłumaczę…
- Nie! Ja to wymyśliłem. Dlaczego zawsze wszyscy sobie przywłaszczają moją wiedzę, a potem tylko ja wychodzę na głupka?
- Nie tylko ty. – Zauważyła Lara. Alister uśmiechnął się.
- No dobra. Czasem Trentowi też się zdarzało.
- Po za tym to nie twoja wiedza, znalazłeś to w Internecie. – Mruknął Alister.
- Ja znalazłem. To raz. Mój Internet. To dwa. Jeszcze raz wepchniesz mi się w zdanie, to poznasz nowe znaczenie pojęcia „noga wbita w odbyt”. To trzy. Mogę kontynuować? – Zapytał. Nie usłyszał żadnego sprzeciwu, postanowił więc przejść do konkretów, o które prosiła Lara. – Czytam. „Czwarty regularny w kole, na kraj Copernicus”. Proszę państwa, rozwiązaniem jest cyrkiel Mikołaja Kopernika, który znajduje się w muzeum na uniwersytecie Collegium Maius, w Krakowie. Polska. Na moje oko trzeba się włamać, ukraść cyrkiel i pozamiatane.
- Możesz mieć rację. - Zauważyła Lara. Nie było to dla niej żadne wyzwanie.
- Okradniesz publiczne miejsce, żeby dopiąć swego? Rozumiem, grabić stare katakumby, grobowce, ale wykradniesz artefakt z muzeum?
- Nie miałabym z tym problemu. – Odpowiedziała oschle Croft, patrząc w oczy wystraszonemu Alisterowi. – … gdyby było to konieczne.
- Myślisz, że Zip się pomylił? – Zapytał Alister z nadzieją w głosie, palcem wskazując na czarnoskórego.
- Masz nawalone jak cyganka w tobołku i jesteś ciemny jak dwunasta w nocy. – Odpowiedział Zip kąśliwie.
- Brawo, widzę, że comparatio* opanowałeś do perfekcji. A nie, przepraszam. Ty nawet nie znasz takiego słowa.
Lara westchnęła głośno, próbując zwrócić tym uwagę obu panów. Obydwaj jeszcze coś do siebie mamrotali, więc kobieta zaczęła mówić do samej siebie. Gdy jej towarzysze to usłyszeli, natychmiastowo ucichli.
- Zip, owszem, miał rację. Czwarty artefakt, najprawdopodobniej cyrkiel, jest w Polsce. Ba… Jest nawet w tym Krakowie, na tym uniwersytecie. Zip, czy możesz mi znaleźć zdjęcie tej uczelni? - Zapytała. Przyjaciel przytaknął, po chwili wskazał jej palcem monitor. – To cały plan dziedzińca… A tu…
-To fontanna?
- Raczej tak.
- Kolejne linijki zagadki brzmią „Na portal przy wodzie patrz, gdy za dnia Selene poświeci ścienny kamień królewskiej sztuki.”. Portal, to określenie obramowania drzwi wejściowych. Ten jest gotycki, niedaleko fontanny z wodą. Legenda mówi, by spojrzeć na niego, aby Selene…
- Selene to planetoida i nazwa sondy kosmicznej. – Powiedział Zip. Na ekranie jego laptopa widać było otwartą i czekającą w pełnej gotowości stronę Wikipedii.
- Selene to grecka bogini, która związana była z kultem księżyca. Jest także z nim utożsamiana. – Zawyrokował Alister. Zip znów spojrzał na niego spod byka. Ich kłótnie zaczynały powoli irytować Larę.
- Przestańcie w końcu. Kiedy księżyc poświeci na jakieś kamienie w portalu, na dziedzińcu uniwersytetu, mam tam być i zobaczyć co się stanie. Tylko… „gdy za dnia Selene poświeci”… Księżyc świeci za dnia tylko, gdy zasłoni Słońce.
- Najbliższe zaćmienie Słońca będzie dopiero za dwa tygodnie.
- Robienie przerwy jest bez sensu. Pojadę tam i sprawdzę, jak wygląda sytuacja. Najwyżej zostanę tam przez czternaście dni. Poradzę sobie.
- Przydałby ci się ktoś, kto zna tamtejsze tereny, Laro. To Polska.
- Co z tego?
- No… Jest kilka nieciekawych stereotypów na temat Polaków.
- Więc je obalę. Chcesz mi powiedzieć, że nie znają angielskiego, piją tylko wódkę i są zbyt leniwi, żeby wskazać mi drogę na uniwersytet?
- Może zadzwoń do Kurtisa? Jest Czechem, powinien znać tamtejsze strony.

( - On nie jest Czechem! – krzyknęła Mustelka z pokoju obok. Zip usłyszał jej krzyk. Natychmiast poprawił swoje słowa.)**

- Może zadzwoń do Kurtisa? Był w Czechach, powinien znać tamtejsze strony Europy.
- Wykluczone. – Odpowiedziała bez zastanowienia. Po chwili jednak propozycja przyjaciela zaczęła krążyć po jej głowie. Nie dawała jej spokoju. Lara, jak na kobietę przystało, była zmienną. Jeszcze wczoraj miała dość tego mężczyzny, jednak po swoim śnie nabierała wrażenia, że mogłaby mu wybaczyć kilka przewinień i przywrócić go do gry. Z drugiej strony nie chciała ryzykować, gdyby Trent znów by coś schrzanił. Nie chciałaby przeżywać tego po raz kolejny. No i dawała mu już tyle szans! Alcatraz! Podwójne Alcatraz!
Przyjaciele obserwowali jej twarz przez chwilę w totalnym milczeniu. Croft walczyła z własnymi myślami, skakała z jednego zdania na drugie. Nastąpiła krępująca cisza, jednak po chwili dziewczyna zamknęła oczy i westchnęła głośno.
- Niech będzie.


                Podłoga nie była wygodna jak na podłogę przystało. Jej twardość nie przeszkadzała, ba. Nawet ułatwiała Kurtisowi robienie pompek. Mężczyzna dochodził już do setki, kiedy usłyszał narastający dźwięk swojego dzwonka w telefonie. Komórka wibrowała na stole nieustannie, Trent -odrywając się od dotychczasowego zajęcia - spojrzał na wyświetlacz. Zdziwił się. Odebrał.
- No?
- Byłeś kiedyś w Polsce? – Usłyszał kobiecy glos. Prześmiewczo uśmiechnął się na myśl o jego właścicielce.
- Czego chcesz?
- Kraków. Możesz mi towarzyszyć.
- Daj mi jeden dobry powód, bym wrócił.
- Nie ma takiego powodu.  – Powiedziała po namyśle, zgodnie z prawdą. Nie wiedziała, czemu chciała sprowadzać tego zdrajcę z powrotem.
- Nie. – Kurt rozłączył się i odłożył telefon. Wiedział, że nie czułby się dobrze, kolejny raz grając rolę tylko pomocnika, który po jednej nic nie znaczącej pomyłce znów zostanie nikim, by po chwili wrócić, by znów odejść. To kółko przestało mu się podobać, zabawa w ganianego z Larą zaczęła bardziej irytować, niż bawić. Postanowił znaleźć sobie inną, ciekawszą robotę.


                - I co? Opowiedz chodź trochę… Chciałbym poznać historię waszego romansu.
- Rozłączył się. – Odpowiedziała Lara na zaczepki Alistera.
- To wszystko?
- Wcześniej powiedział coś w stylu „nie” i nie wydaje mi się, żebym się przesłyszała.
- Co teraz zrobisz?
- Jadę do Polski. Z Trentem czy bez niego zabawa i tak będzie przednia.

               

CDN


* comparatio - porównanie
** w pierwszej wersji opowiadania napisałam przez omyłkę, że Kurtis jest Czechem. Mustelka poprawiła mnie w rozmowie G-G, postanowiłam umieścić to w opowiadaniu.


Utwór z soundtracka opowiadania „12 – All This World” jest śpiewany przez Erica Lorena. Jest to mężczyzna, który podkładał Kurtisowi głos w grze Tomb Raider Angel of Darkness. Heh, Kurt całkiem ładnie nam śpiewa.


4 komentarze:

  1. Wszystko bd dobrze, zażenowanie opowiadaniem minie (też tak czasem mam jak patrzę na te swoje wordowskie wypociny xD)! I pamiętaj - nic na siłę. Jeśli nie czujesz się w nastroju na pisanie rozdziału to odłóż to na następny tydzień na przykład. Teksty pisane na siłę rzadko kiedy są dobre (choć nie mówię, że ten rozdział był zły xD).
    Jedna mała uwaga - Kurtis nie jest Czechem. Jest Amerykaninem, bodajże z francuskim obywatelstwem.
    Chyba, że jest Czechem na potrzeby opowiadania. To zmienia postać rzeczy.
    Pozdrawiam =* 3m się!

    komentarz napisany na HL Onet - 2010-09-12 20:56

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, to były słowa Zipa, wcale nie musiały być zgodne z prawdą xD
      Ok, ok. Poprawię to.
      Jak mogłam popełnić taki błąd? O.o

      Usuń
    2. Ja Ci powiem , jak mogłaś popełnić taki błąd: bo jesteś tylko człowiekiem. ;-) A w dodatku rozdział pisałaś będąc smutna i w niedobrym nastroju, więc taki szczegół mógł Ci umknąć. ;-* I Mustelka ma rację, nie zwracaj nigdy na nas uwagi, że my chcemy to i ty musisz chcieć, bo wcale nie musisz;-) Tak jak Mustelka mówi, jak nie czujesz weny - przełóż na następny tydzień albo na za dwa. Nic się nie stanie, liczba czytelników od tego nie zmaleje.
      Cóż mogę więcej rzec? Głowa do góry, dobry nastrój wróci szybko razem z humorem i ja doczekam się wesołego rozdziału, od czytania którego nie ucierpią moje oczy (wiesz, o czym mówięxD). Chociaż mam dobre krople i jest już o niebo lepiej, ale płakać mi i tak jest niewskazane. xD
      A co do rozdziału? Kurde, w życiu bym się nie spodziewała, że Kurt odrzuci jej propozycję na współpracę....byłam pewna, że się zgodzi....;-D No i wycieczka do Polski, Kraków! No no...;-D I to zdanie na końcu: "zabawa i tak bedzie przednia", no baaa w to nie wątpie wcale hehehehe Polacy ją rozbawią, a kto wie, może spotka jakiegoś przystojnego Polaka?;-D Hehhee jest ciekawie, wszystkiego dowiem się już w kolejnym rozdziale, na którego muszę niestety poczekać.;-)
      Ee...i wcale się tam nie gryź, że zły, nudny rozdział. Wcale tak nie jest, ja nie narzekam. Dla mnie było okey.;-* Poczytałam sobie? - poczytałam. Zdziwiłam się?-zdziwiłam.(Kurtisa reakcją). Zaciekawiło mnie? - tak, zaciekawiło. czekam co dalej? - czekam. I TO Z NIECIERPLIWOŚCIĄ! xD
      Więc kochana czego tu jeszcze chcieć?;-* Czytelnik zadowolony to już chyba odpowiednia nagroda za Twój wysiłek;-*
      Więc życzę dużo dużo weny i dobrego humoru i w ogóle wszystkiego dobrego i miłego, aby dobrze Ci się pisało. ;-* Pozdrawiam serdecznie, dzięki, że wciąż piszesz. ;-) Papa

      komentarz napisany na HL Onet - 2010-09-12 21:32

      Usuń
  2. Super opowiadanie ;] Naprawdę! ;D
    a najbardziej przypadł mi do gustu ten moment, w którym Alister z Zipem oglądają Lary ciało :p hehe...
    Pozdrawiam! ;)

    komentarz napisany na HL Onet - 2011-03-17 13:28

    OdpowiedzUsuń